-Mogłam przed chwilą zginąć, ale moje myśli krążyły tylko wokół ciebie. Kocham cię Fabianie.
-Lepszej wymówki nie znalazłaś.
-Co ci jest?-zapytałam.
-Myślisz, że możesz sobie do mnie od tak przychodzić i mi takie rzeczy mówić. Znowu Taylor coś zrobi, a ty się od de mnie odwrócisz.
-Sam mówiłeś, że będziesz czekał.
-Teraz ja cię trochę po ranię.-powiedział.
-W takim razie zapomnij o nas.
Powiedziałam i został mu po mnie tylko powiew wiatru. Muszę się stąd wynieść. "Mam dość tego miasta"-pomyślałam krzycząc w myślach. Nigdy życie nie będzie proste, a co gorsza tutaj gdzie powracają wspomnienia. Nie mam już sił do tego wszystkiego. Wyprowadzam się do Los Angeles. Zacznę pracę do której mam odpowiednie uprawnienia jako fotografka. Nie będę miała wtedy wiele czasu na zebranie myśli. Zaczęłam gorączkowo pakować moje rzeczy. Brałam tylko najpotrzebniejsze nie mam aż tak wiele miejsca w aucie.
***Godzinę później***
Wrzuciłam trzy walizki i torbę do bagażnika, który zamknęłam jednym ruchem. Otworzyłam drzwiczki. Usiadłam w fotelu. Torebkę z dokumentami rzuciłam na miejsce pasażera. Kiedy jechałam wielkim mostem. Po raz ostatni spojrzałam za siebie. Po czym docisnęłam pedał gazu. Po drodze kupiłam małe, lecz wszechstronne mieszkanie. Przed transakcją zmieniłam nazwisko. Robiłam już to kilka razy. Miałam znajomości, więc dostałam nowy dowód. Na którym miałam 23 lata. Nie chciałam chodzić do szkoły. Im bardziej oddalałam się od ukochanej osoby tym bardziej ściskało mi się serce.
"Samanta weź się w garść!"-krzyknęłam w myślach. Jednak tym razem i to nie pomogło. Jechałam coraz szybciej nie patrząc na ograniczenia prędkości. Po policzkach zaczęły mi spływać łzy. Czy kiedyś o nim zapomnę? Nie sądzę. Taką osobę spotyka się raz w życiu i wtedy nie wiadomo jak byś była silna psychicznie coś w tobie pęka. Pragniesz jego widoku. Chcesz być dla niego kimś ważnym i nie odstępować go na krok. Myślisz o nim dwie godziny, a zapominasz na dwie minuty. Nagle mój telefon zaczął nieustannie dzwonić. Pokazywał imię Fabian. Energicznym manewrem kierownicy zjechałam na pobocze.
-Halo?
-Sam przepraszam cię za wszystko. Byłem na ciebie zły za to przyjęcie. Nie wiedziałem kim on jest.
-Trzeba było mi uwierzyć. Nie chciałeś.
-Gdzie jesteś?
-W samochodzie.
-A dokładniej?-zapytał.
-Na poboczu.
-Co masz wokół siebie?
-Samochody.
-Możesz mi do cholery powiedzieć gdzie jesteś?-powiedział podniesionym głosem.
-Gdzieś gdzie nie będę cię więcej ranić.
-Teraz mnie ranisz.
-Uwierz mi to jest ostatni raz.
-Sam co ty chcesz zro...-nie dokończył zdania.
Rozłączyłam się zostawiłam go na dobre. Teraz płakałam całą sobą. Oparłam głowę o kierownicę. Nie miałam już więcej sił. Może miałam, ale nie chciałam mieć. Otarłam łzy, które nie chciały przestać cieknąć po mojej twarzy. Nienawidzę moich oczu. Nie mogłam nad sobą zapanować. Zobaczyłam, że bak jest już prawie pusty, więc wjechałam na stacje. Zatankowałam.
-Co taki kwiatuszek robi tutaj o tej porze?-powiedział wyraźnie podpity facet,
-Nie widać tankuję samochód.-burknęłam.
-Do tego jest smutny. Może mogę poprawić ci jakoś humor na przykład w tym hoteliku.-powiedział zbliżając się do mnie.
-Posłuchaj mnie idioto. Masz dwa wyjścia, pierwsza albo odejdziesz stąd i nie będzie nie przyjemnie. Dwa będzie nie przyjemnie i uwierz zrobię ci z życia taki horror, że krwawa Mary to przy tym pikuś.
-Dobra nie denerwuj się.-powiedział i odszedł.
Co za idiota jak on śmie. Chyba mu zombie mózg zjedli, ufo zgwałcili, a byk go opętał. Zapłaciłam w kasie za ciecz. wsiadłam z powrotem do auta. Nacisnęłam pedał gazu i ruszyłam wyjechałam na trasę szybkiego ruchu. Karetka dosłownie goniła jedna za drugą. Po drodze minęłam jakieś stare domy i palący się las. Nagle usłyszałam pisk opon i dużo światła...
Obserwatorzy ^^
sobota, 27 lipca 2013
niedziela, 21 lipca 2013
Rozdział 18
-Słuchajcie ona jest wolna i do wzięcia czeka na wasze gorące usta.-powiedział Fabian.
-Jesteś wredny-powiedziałam i się obróciłam. Wiedziałam, że to na niego zadziała.
-Przepraszam-powiedział kładąc swoje ręce na moich ramionach. Szybko go wywróciłam.
-Oj nadal się dajesz nabrać na moje sztuczki, a mówiłeś, że jesteś odporny. Nie wydaję mi się.
-Dość!-krzyknął nauczyciel-Poprzekomarzacie się na przerwach albo po lekcjach.
-My się nie przekomarzamy-powiedzieliśmy równo.
Wszyscy zaczęli się z nas śmiać. Popatrzyliśmy się po sobie z wypisanym gniewem i poszliśmy w przeciwnym kierunku na boisku. Co za palant!
-Samanta!-krzyknęła Katherine obejrzałam się w jej stronę.
-Co?!
-To dawny mistrz tej szkoły w biegach jest szybki. Myślisz, że dałabyś mu radę?-powiedział zmęczony dorosły.
-Hmmm... Powiedzmy, że tak.
-Na ile biegniecie?-zapytał.
-Na dwa tysiące metrów-powiedział Carlos.
-Nie za dużo?-zapytałam.
-A co nie dasz rady ślicznotko.
-W twoich snach. Fabian dołączasz się?!-krzyknęłam.
-Nie chcę spojrzeć na twoją porażkę.
-Uuu... Stąpasz po cienkim lodzie.-powiedziałam.
-Za trzy... Dwa... Jeden... Start-powiedział trener.
Ruszyliśmy oboje jak burza miałam do zrobienia dziesięć kółek na bieżni. Wiedziałam, że nawet na chwilę nie mogę stracić tempa i, że nie ścigam się z normalnym człowiekiem, ale nie był również wampirem. Chociaż był tak samo wytrzymały na zmęczenie jak ja. Nigdy nie spotkałam wilkołaka zresztą to mit. On jedynie mógł być czarownikiem. Oż cholera Carlos to prawnuk największego czarodzieja w dziejach. Zerknęłam na niego. Widziałam zawziętość w jego oczach, ale również zdziwienie z ulgą. Czyżby on mnie szukał? Nie wiem, ale wiem jak się dowiedzieć. Muszę z nim porozmawiać choć to niebezpieczne. Ostatnie kółko zwiększyłam kroki i dobiegłam pierwsza do mety po czym o dziwo z zawrotami głowy padłam na ziemie.
-Co ty mi zrobiłeś?-powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
-Musimy porozmawiać-powiedział i wsunął mi karteczkę w dłoń, a moje zawroty minęły po tym od razu.
Nie myliłam się on musiał być właśnie tym z kim go skojarzyłam.
-Proszę pana mogę już iść?-zapytałam.
-Tak.

Powiedział, a ja szybko się ubrałam. Rozwinęłam karteczkę było o zaproszenie na wykwitnę przyjęcie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom do tego było w jego rodzinnej rezydencji. Cóż muszę tam pójść. Niestety nie mam innego wyboru. Pojechałam szybko do domu wzięłam kąpiel, a później zaczął się mój problem w co się ubrać po dłuższym namyśle wybrałam granatową sukienkę i podchodzące po beż szpilki. Zrobiłam sobie makijaż i wyprostowałam moje loki. Nie miałam pojęcia na co być przygotowaną. Kiedy zegar wybił 17:45 wskoczyłam do mojego auta i ruszyłam do wejścia.
-Imię i nazwisko.-powiedział ochroniarz.
-Samanta Cerson.
-Dobrze proszę wejść.-zrobiłam kilka kroków na przód kompletnie nie widziałam czego mam się spodziewać po Carlosie. Rozejrzałam się dookoła. Przy okazji zobaczyłam jego ojca i wiele wpływowych osób w pomieszczeniu.
-Tutaj jesteś-powiedział Carlos.
-Szukałeś mnie?
-Tak.
-Mogę się dowiedzieć po co mnie tutaj ściągnąłeś?
-A co nie podoba ci się?-zapytał lekko zdziwiony.
-Nie.
-Więc w czym problem?
-Szczerze jest jeden.
-Jaki?-zapytał unosząc brwi.
-Czemu mnie dzisiaj zaatakowałeś?
-Bo chciałem bez komplikacji dać ci zaproszenie i bez pytań.
-Mogłeś to zrobić na sto innych sposobów, ale ty wybrałeś użycie magii.
-Ale ten był najprostszy.
-Okey nie wnikam w szczegóły.
-To dobrze. Zatańczysz?
-Tak-powiedziałam odruchowo. Poszliśmy na parkiet leciało tango, które on bardzo dobrze opanował-Od kiedy wasza rodzina zalicza się do tancerzy?-powiedziałam i wtedy zostałam obrócona gwałtownie.
-Od nie dawna.-powiedział przyciągając mnie do siebie.-Twoja przeszłość cię ściga. Chodzi mi o Franciszka tego czarodzieja. Stał się potężny.
-Co ja mu niby zrobiłam po za odrzuceniem jego zalotów.
-To mu w zupełności wystarczy.
-Nie wnikam w jego ujemną inteligencje, ale nie dlatego cię tu ściągnąłem.
-To dlaczego?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Możemy wyjść?
-No nie wiem.
-Bo cię wyniosę.
-Wtedy zrobię ci krzywdę.
-Nie zdążysz.
-Jesteś zbyt pewny siebie.
-Wiem. Dużo o tobie słyszałem ponoć jesteś jedną z najlepiej walczących wampirów do tego umiesz się wtopić w otoczenie.-powiedział i pociągnął mnie za rękę. o dziwo nie protestowałam.
-Posłuchaj nie chcę ci robić krzywdy, ale robisz to wszystko wbrew mojej woli.
-To mnie wysłuchaj-powiedział, a ja jakbym została zahipnotyzowana. Nie mogłam się nie zgodzić. Jednak po chwili przełamałam jego zaklęcie.
-Używasz na mnie swoich sztuczek.
-Jak ty to przełamałaś?-zapytał zbulwersowany.
-Normalnie.-próbował kilka razy-Co miałeś mi powiedzieć?
-Bo ja za tobą szaleję.
-Co?! Ale ja kocham kogoś innego.
-Mogę to zmienić.-stwierdził.
-Nie-powiedziałam łapiąc go za barki. Po chwili wyleciałam w powietrze, a moje mięśnie były sparaliżowane. Carlos miał w ręce kołek.
-Mówiłem ci nie zdążysz mnie skrzywdzić.
-Carlos!-usłyszałam głos jego ojca. Nasilenie zaklęć się skończyło, a ja bardzo szybko uciekłam z miejsca zdarzenia.
Wsiadłam do auta i z piskiem opon odjechałam spod jego domu. Mimo, że przed chwilą mogłam zginąć moje myśli krążyły wokół jednej osoby. Zatrzymałam się pod domem. Zapukałam do drzwi, które po chwili się otworzyły.
-Czego tutaj szukasz?
-Mogłam przed chwilą zginąć, ale moje myśli krążyły tylko wokół ciebie. Kocham cię ...
-Jesteś wredny-powiedziałam i się obróciłam. Wiedziałam, że to na niego zadziała.
-Przepraszam-powiedział kładąc swoje ręce na moich ramionach. Szybko go wywróciłam.
-Oj nadal się dajesz nabrać na moje sztuczki, a mówiłeś, że jesteś odporny. Nie wydaję mi się.
-Dość!-krzyknął nauczyciel-Poprzekomarzacie się na przerwach albo po lekcjach.
-My się nie przekomarzamy-powiedzieliśmy równo.
Wszyscy zaczęli się z nas śmiać. Popatrzyliśmy się po sobie z wypisanym gniewem i poszliśmy w przeciwnym kierunku na boisku. Co za palant!
-Samanta!-krzyknęła Katherine obejrzałam się w jej stronę.
-Co?!
-To dawny mistrz tej szkoły w biegach jest szybki. Myślisz, że dałabyś mu radę?-powiedział zmęczony dorosły.
-Hmmm... Powiedzmy, że tak.
-Na ile biegniecie?-zapytał.
-Na dwa tysiące metrów-powiedział Carlos.
-Nie za dużo?-zapytałam.
-A co nie dasz rady ślicznotko.
-W twoich snach. Fabian dołączasz się?!-krzyknęłam.
-Nie chcę spojrzeć na twoją porażkę.
-Uuu... Stąpasz po cienkim lodzie.-powiedziałam.
-Za trzy... Dwa... Jeden... Start-powiedział trener.
Ruszyliśmy oboje jak burza miałam do zrobienia dziesięć kółek na bieżni. Wiedziałam, że nawet na chwilę nie mogę stracić tempa i, że nie ścigam się z normalnym człowiekiem, ale nie był również wampirem. Chociaż był tak samo wytrzymały na zmęczenie jak ja. Nigdy nie spotkałam wilkołaka zresztą to mit. On jedynie mógł być czarownikiem. Oż cholera Carlos to prawnuk największego czarodzieja w dziejach. Zerknęłam na niego. Widziałam zawziętość w jego oczach, ale również zdziwienie z ulgą. Czyżby on mnie szukał? Nie wiem, ale wiem jak się dowiedzieć. Muszę z nim porozmawiać choć to niebezpieczne. Ostatnie kółko zwiększyłam kroki i dobiegłam pierwsza do mety po czym o dziwo z zawrotami głowy padłam na ziemie.
-Co ty mi zrobiłeś?-powiedziałam ledwo dosłyszalnie.
-Musimy porozmawiać-powiedział i wsunął mi karteczkę w dłoń, a moje zawroty minęły po tym od razu.
Nie myliłam się on musiał być właśnie tym z kim go skojarzyłam.
-Proszę pana mogę już iść?-zapytałam.
-Tak.

Powiedział, a ja szybko się ubrałam. Rozwinęłam karteczkę było o zaproszenie na wykwitnę przyjęcie. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom do tego było w jego rodzinnej rezydencji. Cóż muszę tam pójść. Niestety nie mam innego wyboru. Pojechałam szybko do domu wzięłam kąpiel, a później zaczął się mój problem w co się ubrać po dłuższym namyśle wybrałam granatową sukienkę i podchodzące po beż szpilki. Zrobiłam sobie makijaż i wyprostowałam moje loki. Nie miałam pojęcia na co być przygotowaną. Kiedy zegar wybił 17:45 wskoczyłam do mojego auta i ruszyłam do wejścia.-Imię i nazwisko.-powiedział ochroniarz.
-Samanta Cerson.
-Dobrze proszę wejść.-zrobiłam kilka kroków na przód kompletnie nie widziałam czego mam się spodziewać po Carlosie. Rozejrzałam się dookoła. Przy okazji zobaczyłam jego ojca i wiele wpływowych osób w pomieszczeniu.
-Tutaj jesteś-powiedział Carlos.
-Szukałeś mnie?
-Tak.
-Mogę się dowiedzieć po co mnie tutaj ściągnąłeś?
-A co nie podoba ci się?-zapytał lekko zdziwiony.
-Nie.
-Więc w czym problem?
-Szczerze jest jeden.
-Jaki?-zapytał unosząc brwi.
-Czemu mnie dzisiaj zaatakowałeś?
-Bo chciałem bez komplikacji dać ci zaproszenie i bez pytań.
-Mogłeś to zrobić na sto innych sposobów, ale ty wybrałeś użycie magii.
-Ale ten był najprostszy.
-Okey nie wnikam w szczegóły.
-To dobrze. Zatańczysz?
-Tak-powiedziałam odruchowo. Poszliśmy na parkiet leciało tango, które on bardzo dobrze opanował-Od kiedy wasza rodzina zalicza się do tancerzy?-powiedziałam i wtedy zostałam obrócona gwałtownie.
-Od nie dawna.-powiedział przyciągając mnie do siebie.-Twoja przeszłość cię ściga. Chodzi mi o Franciszka tego czarodzieja. Stał się potężny.
-Co ja mu niby zrobiłam po za odrzuceniem jego zalotów.
-To mu w zupełności wystarczy.
-Nie wnikam w jego ujemną inteligencje, ale nie dlatego cię tu ściągnąłem.
-To dlaczego?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Możemy wyjść?
-No nie wiem.
-Bo cię wyniosę.
-Wtedy zrobię ci krzywdę.
-Nie zdążysz.
-Jesteś zbyt pewny siebie.
-Wiem. Dużo o tobie słyszałem ponoć jesteś jedną z najlepiej walczących wampirów do tego umiesz się wtopić w otoczenie.-powiedział i pociągnął mnie za rękę. o dziwo nie protestowałam.
-Posłuchaj nie chcę ci robić krzywdy, ale robisz to wszystko wbrew mojej woli.
-To mnie wysłuchaj-powiedział, a ja jakbym została zahipnotyzowana. Nie mogłam się nie zgodzić. Jednak po chwili przełamałam jego zaklęcie.
-Używasz na mnie swoich sztuczek.
-Jak ty to przełamałaś?-zapytał zbulwersowany.
-Normalnie.-próbował kilka razy-Co miałeś mi powiedzieć?
-Bo ja za tobą szaleję.
-Co?! Ale ja kocham kogoś innego.
-Mogę to zmienić.-stwierdził.
-Nie-powiedziałam łapiąc go za barki. Po chwili wyleciałam w powietrze, a moje mięśnie były sparaliżowane. Carlos miał w ręce kołek.
-Mówiłem ci nie zdążysz mnie skrzywdzić.
-Carlos!-usłyszałam głos jego ojca. Nasilenie zaklęć się skończyło, a ja bardzo szybko uciekłam z miejsca zdarzenia.
Wsiadłam do auta i z piskiem opon odjechałam spod jego domu. Mimo, że przed chwilą mogłam zginąć moje myśli krążyły wokół jednej osoby. Zatrzymałam się pod domem. Zapukałam do drzwi, które po chwili się otworzyły.
-Czego tutaj szukasz?
-Mogłam przed chwilą zginąć, ale moje myśli krążyły tylko wokół ciebie. Kocham cię ...
środa, 17 lipca 2013
Rozdział 17
Odwróciłam
się od szczęścia, które po tylu latach na chwilę odnalazłam, ale znowu
je zgubiłam i prawdopodobnie nigdy nie odnajdę. Podczas gdy mój telefon ciągle nie chciał umilknąć złożyłam wszystkie meble i zaczęłam je ustawiać w porządku. W mieszkaniu miałam kuchnię nie wiadomo po co, ale dobra sypialnie, pokój do pracy i salon który był zagracony pudłami. Zasłoniłam wszystkie okna i zaczęłam tempem ekspresowym porzą6dkować wszystko.
***Trzy godziny później***
Usiadłam przed laptopem i zaczęłam pisać moją blogową książkę. Włączyłam płytę "Take me home", którą niedawno nabyłam o dziwo dawała mi inspiracje. Moje palce same zaczęły pisać, a mózg pracować i wymyślać dalsze sceny. W książce wszystko jest proste, a w życiu niestety nie jest już tak kolorowo. Wiedziałam, że wcześniej czy później Fabian mnie znajdzie przecież mieszkamy w tym samym mieście. Chociaż wiem, że on znalazł by mnie na końcu świata. Poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam otulona szlafrokiem usłyszałam gorączkowe dzwonienie do drzwi. Zignorowałam to. Jednak ileż można.
-Sam! Wiem, że tak jesteś!-powiedział głos na który wszystkie moje zmysły robiły się bardziej wyczulone. Podeszłam do drzwi wzięłam kilka gorączkowych oddechów.
-Czego się unosisz!-powiedziałam otwierając drzwi.-Sąsiadów idioto pobudzisz.
-No i dobrze-powiedział wzburzony. Wiedziałam, że tak będzie.
-Usiądź idę się ubrać.


-Nie musisz mi to wynagrodzić-powiedział ciągnąć za rękę do siebie.
-Puść mnie!-krzyknęłam z ognistą złością.
-Co się stało?-zapytał wykonując moje polecenie.
-Idę się ubrać-powiedziałam i wyszłam. Długo przyglądałam się bez sensu mojej szafie, aż w końcu wybrałam brązowe rurki, czerwoną bluzkę i zamszowe białe szpilki. Szybko przebrałam się w wybrany strój. Powtórzyłam moje decyzje podjęłam. Wyszłam pewnym krokiem z pokoju.
-Czemu się wyprowadziłaś?
-Bo wprowadziłam się do ciebie za szybko.-powiedziałam o dziwo ze stoickim spokojem.
-Dlaczego tak uważasz?-zapytał smutny.
-Niestety nie znam cię na tyle dobrze, żeby mieszkać z tobą zresztą zauważyłeś co się ostatnio działo.
-Nie mów, że ten człowiek zrobił na tobie wrażenie!-powiedział uniesiony.
-Oczywiście, że nie.-powiedziałam z chęcią ucieczki z tego miejsca.
-Nieprawda. To przez niego mnie zostawiłaś.
-Ja cię nie zostawiłam tylko stwierdziłam, że dla nas obojga będzie lepiej jak pozostaniemy parą jak wszyscy w liceum.
-Pamiętaj my nie jesteśmy tacy sami.-powiedział.
-Wiem, ale powinniśmy ich jak najlepiej grać.-zamiast następnego wziął mnie pocałował namiętnie.
-Teraz będę cię męczył codziennie swoim widokiem aż w końcu zrozumiesz. Z nami chwilowa przerwa-powiedział patrząc mi w oczy, a ułamek sekundy później po nim został mi tylko lekki podmuch przyjemnego wiaterku.
Czy ja się nie przesłyszałam? On ze mną zerwał mając pewność, że do niego wrócę? Chociaż pewnie i tak to zrobię, ale to on będzie męczył się moim widokiem, a nie ja jego. Nadal stałam jak osłupiała. Powoli podniosłam rękę do swoich ust na których pozostał słodki smak kilku sekundowego szczęścia i ukojenia. Po chwili doszłam do siebie. Okazało się, że niedługo ma być szkoła zaczęłam się pakować. Przy okazji powtórzyłam materiał na klasówkę z francuskiego i kartkówkę z biologii. Zarzuciłam torbę na ramie i poszłam w kierunku budynku.
-Samanta! Poczekaj.-rozległ się za mną krzyk jakiejś dziewczyny.
-Co tam Kate?-powiedziałam do dziewczyna o kruczo czarnych włosach.
-Słuchaj nie żeby coś, ale znasz te plastiki z klubu cheerleaderek w naszej szkole?
-Tak obgadywały mnie.
-Słuchaj one będą ci chciały Fabiana odbić.-powiedziała.
-Spoko nie jestem z nim już parą.-świetny plan na sprawdzenie czystości jego uczuć.
-Nie interesuję cię co z nim będzie się działo?
-Trochę.
-Okey. Nie kumam was, ale chciałabym się z tobą zakolegować.
-Spoko potrzebuję koleżanki.
Ruszyłyśmy do szkoły i od razu zobaczyłyśmy dziewczyny, które okrążyły Fabiana, a on widocznie był znudzony zaistniałą sytuacją.
-Siedzimy razem?-zapytała dziewczyna.
-Z chęcią.
-Zobacz podchodzą do nieego jak muchy do miodu, a on ma ochotę je zabić.
-Szczerze powiem, że jego aktualne towarzyszki nie dorastają mi do pięt.
Powiedziałam, a do mnie przyleciało dwa razy więcej chłopaków niż do niego dziewczyn. Otworzyłam szafkę i spojrzałam się w lusterko. Widziałam jak Fabian patrzy się na mnie ze złością. Czas pokazać facetowi co stracił. Podszedł do mnie.
-Co ty odstawiasz?-zapytał.
-Hmmm... Nic-powiedziałam wręczając numer telefonu kolejnemu przystojniakowi.
-Sądzisz, że wymięknę i wrócę do ciebie z podkulonym ogonem.
-Nie sądzę, że będziesz błagał mnie o to na kolanach.
-Śnisz.
-O tobie. Zawsze-powiedziałam i zwinnie przeszłam przez tłum.
Razem z Kate wybuchnęłyśmy śmiechem.
***Ostatnia lekcja-wychowanie fizyczne***
Wyszłam właśnie z szatni z moją towarzyszką w białej obszernej bluzce i bardzo krótkich spodenkach do tego miałam czarne trampki.
-Boże, ale Fabian ma sześciopak.-powiedziała Kate, który po chwili znalazł się koło mnie.
-Tęsknisz za moim umięśnionym brzuszkiem. Zobacz co straciłaś-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Nie ty zobacz co straciłeś-powiedziałam i ściągnęłam bluzkę pod którą miałam specjalny biustonosz do ćwiczeń. Wiedziałam, że jemu opadła szczęka.-Kate chodź mamy zbiórkę-odeszłam pełna gracji.
-Dziewczyny 4 kółeczka. Sam ty 8 we wtorek jedziesz na zawody.
-Spoko.
-Tak samo ty Fabian.-dopowiedział mężczyzna.
-Będę pierwszy na mecie.-powiedział mój ukochany.
-Chyba ci się to przyśniło.-odpowiedziałam zadziornie.
-Może pobiegniecie na czas-powiedział wykładowca.
-Idealnie-powiedzieliśmy równo. Ustawiliśmy się na linii startu.
-Za trzy... dwie... jedną.
Ruszyliśmy. Przez kilkadziesiąt lat biegania opanowałam idealnie metodę biegania. Wiedziałam co mam robić żeby nie stracić tempa. Szliśmy ze sobą w ramię do samej mety. Po czym ja z udawanym zmęczeniem upadłam na ziemie.
-Niewiarygodne-powiedział nauczyciel-Macie czas 3:24. W historii szkoły nie mieliśmy żadnej dziewczyny, która by potrafiła tak szybko biegać. Chłopaki się zdarzali. Mamy mistrzostwo w kieszeni.-żeby pan widział jak ja naprawdę biegam to by pan mnie zabił kołkiem w serce-pomyślałam.
-Zawsze musi być ta pierwsza wyjątkowa-powiedziałam podnosząc się.
-Nie wywyższaj się już tak-powiedział Fabian.
-Co zazdrościsz, że ty jesteś wyjątkowy.
-Jestem.
-Pokaż mi w którym miejscu-powiedział drażniąc powietrzem wypuszczanym z ust jego szyję.
-Oj kotku. Tego nie mógłbym zrobić przy świadkach, bo to widok tylko dla wybranych.
-Zapomniałabym dodać on śpiewa piosenki Hanny Montany pod prysznicem.
-Słuchajcie ona jest wolna i do wzięcia czeka na wasze gorące usta.-powiedział Fabian.
...
***Trzy godziny później***
Usiadłam przed laptopem i zaczęłam pisać moją blogową książkę. Włączyłam płytę "Take me home", którą niedawno nabyłam o dziwo dawała mi inspiracje. Moje palce same zaczęły pisać, a mózg pracować i wymyślać dalsze sceny. W książce wszystko jest proste, a w życiu niestety nie jest już tak kolorowo. Wiedziałam, że wcześniej czy później Fabian mnie znajdzie przecież mieszkamy w tym samym mieście. Chociaż wiem, że on znalazł by mnie na końcu świata. Poszłam pod prysznic. Kiedy wyszłam otulona szlafrokiem usłyszałam gorączkowe dzwonienie do drzwi. Zignorowałam to. Jednak ileż można.
-Sam! Wiem, że tak jesteś!-powiedział głos na który wszystkie moje zmysły robiły się bardziej wyczulone. Podeszłam do drzwi wzięłam kilka gorączkowych oddechów.
-Czego się unosisz!-powiedziałam otwierając drzwi.-Sąsiadów idioto pobudzisz.
-No i dobrze-powiedział wzburzony. Wiedziałam, że tak będzie.
-Usiądź idę się ubrać.


-Nie musisz mi to wynagrodzić-powiedział ciągnąć za rękę do siebie.
-Puść mnie!-krzyknęłam z ognistą złością.
-Co się stało?-zapytał wykonując moje polecenie.
-Idę się ubrać-powiedziałam i wyszłam. Długo przyglądałam się bez sensu mojej szafie, aż w końcu wybrałam brązowe rurki, czerwoną bluzkę i zamszowe białe szpilki. Szybko przebrałam się w wybrany strój. Powtórzyłam moje decyzje podjęłam. Wyszłam pewnym krokiem z pokoju.
-Czemu się wyprowadziłaś?
-Bo wprowadziłam się do ciebie za szybko.-powiedziałam o dziwo ze stoickim spokojem.
-Dlaczego tak uważasz?-zapytał smutny.
-Niestety nie znam cię na tyle dobrze, żeby mieszkać z tobą zresztą zauważyłeś co się ostatnio działo.
-Nie mów, że ten człowiek zrobił na tobie wrażenie!-powiedział uniesiony.
-Oczywiście, że nie.-powiedziałam z chęcią ucieczki z tego miejsca.
-Nieprawda. To przez niego mnie zostawiłaś.
-Ja cię nie zostawiłam tylko stwierdziłam, że dla nas obojga będzie lepiej jak pozostaniemy parą jak wszyscy w liceum.
-Pamiętaj my nie jesteśmy tacy sami.-powiedział.
-Wiem, ale powinniśmy ich jak najlepiej grać.-zamiast następnego wziął mnie pocałował namiętnie.
-Teraz będę cię męczył codziennie swoim widokiem aż w końcu zrozumiesz. Z nami chwilowa przerwa-powiedział patrząc mi w oczy, a ułamek sekundy później po nim został mi tylko lekki podmuch przyjemnego wiaterku.
Czy ja się nie przesłyszałam? On ze mną zerwał mając pewność, że do niego wrócę? Chociaż pewnie i tak to zrobię, ale to on będzie męczył się moim widokiem, a nie ja jego. Nadal stałam jak osłupiała. Powoli podniosłam rękę do swoich ust na których pozostał słodki smak kilku sekundowego szczęścia i ukojenia. Po chwili doszłam do siebie. Okazało się, że niedługo ma być szkoła zaczęłam się pakować. Przy okazji powtórzyłam materiał na klasówkę z francuskiego i kartkówkę z biologii. Zarzuciłam torbę na ramie i poszłam w kierunku budynku.
-Samanta! Poczekaj.-rozległ się za mną krzyk jakiejś dziewczyny.
-Co tam Kate?-powiedziałam do dziewczyna o kruczo czarnych włosach.
-Słuchaj nie żeby coś, ale znasz te plastiki z klubu cheerleaderek w naszej szkole?
-Tak obgadywały mnie.
-Słuchaj one będą ci chciały Fabiana odbić.-powiedziała.
-Spoko nie jestem z nim już parą.-świetny plan na sprawdzenie czystości jego uczuć.
-Nie interesuję cię co z nim będzie się działo?
-Trochę.
-Okey. Nie kumam was, ale chciałabym się z tobą zakolegować.
-Spoko potrzebuję koleżanki.
Ruszyłyśmy do szkoły i od razu zobaczyłyśmy dziewczyny, które okrążyły Fabiana, a on widocznie był znudzony zaistniałą sytuacją.
-Siedzimy razem?-zapytała dziewczyna.
-Z chęcią.
-Zobacz podchodzą do nieego jak muchy do miodu, a on ma ochotę je zabić.
-Szczerze powiem, że jego aktualne towarzyszki nie dorastają mi do pięt.
Powiedziałam, a do mnie przyleciało dwa razy więcej chłopaków niż do niego dziewczyn. Otworzyłam szafkę i spojrzałam się w lusterko. Widziałam jak Fabian patrzy się na mnie ze złością. Czas pokazać facetowi co stracił. Podszedł do mnie.
-Co ty odstawiasz?-zapytał.
-Hmmm... Nic-powiedziałam wręczając numer telefonu kolejnemu przystojniakowi.
-Sądzisz, że wymięknę i wrócę do ciebie z podkulonym ogonem.
-Nie sądzę, że będziesz błagał mnie o to na kolanach.
-Śnisz.
-O tobie. Zawsze-powiedziałam i zwinnie przeszłam przez tłum.
Razem z Kate wybuchnęłyśmy śmiechem.
***Ostatnia lekcja-wychowanie fizyczne***
Wyszłam właśnie z szatni z moją towarzyszką w białej obszernej bluzce i bardzo krótkich spodenkach do tego miałam czarne trampki.
-Boże, ale Fabian ma sześciopak.-powiedziała Kate, który po chwili znalazł się koło mnie.
-Tęsknisz za moim umięśnionym brzuszkiem. Zobacz co straciłaś-powiedział z szerokim uśmiechem.
-Nie ty zobacz co straciłeś-powiedziałam i ściągnęłam bluzkę pod którą miałam specjalny biustonosz do ćwiczeń. Wiedziałam, że jemu opadła szczęka.-Kate chodź mamy zbiórkę-odeszłam pełna gracji.
-Dziewczyny 4 kółeczka. Sam ty 8 we wtorek jedziesz na zawody.
-Spoko.
-Tak samo ty Fabian.-dopowiedział mężczyzna.
-Będę pierwszy na mecie.-powiedział mój ukochany.
-Chyba ci się to przyśniło.-odpowiedziałam zadziornie.
-Może pobiegniecie na czas-powiedział wykładowca.
-Idealnie-powiedzieliśmy równo. Ustawiliśmy się na linii startu.
-Za trzy... dwie... jedną.
Ruszyliśmy. Przez kilkadziesiąt lat biegania opanowałam idealnie metodę biegania. Wiedziałam co mam robić żeby nie stracić tempa. Szliśmy ze sobą w ramię do samej mety. Po czym ja z udawanym zmęczeniem upadłam na ziemie.
-Niewiarygodne-powiedział nauczyciel-Macie czas 3:24. W historii szkoły nie mieliśmy żadnej dziewczyny, która by potrafiła tak szybko biegać. Chłopaki się zdarzali. Mamy mistrzostwo w kieszeni.-żeby pan widział jak ja naprawdę biegam to by pan mnie zabił kołkiem w serce-pomyślałam.
-Zawsze musi być ta pierwsza wyjątkowa-powiedziałam podnosząc się.
-Nie wywyższaj się już tak-powiedział Fabian.
-Co zazdrościsz, że ty jesteś wyjątkowy.
-Jestem.
-Pokaż mi w którym miejscu-powiedział drażniąc powietrzem wypuszczanym z ust jego szyję.
-Oj kotku. Tego nie mógłbym zrobić przy świadkach, bo to widok tylko dla wybranych.
-Zapomniałabym dodać on śpiewa piosenki Hanny Montany pod prysznicem.
-Słuchajcie ona jest wolna i do wzięcia czeka na wasze gorące usta.-powiedział Fabian.
...
niedziela, 7 lipca 2013
Rozdział 16
-Posłuchajcie. Wiem, że wybór między wami będzie stanowił nie lada ból dla odrzuconego. Jednak mam szczerą nadzieję, że wszyscy zostaniemy przyjaciółmi bez względu na mój wybór.-popatrzyli się po sobie-Ja podjęłam już decyzję. Z was dwóch wybieram Fabiana. Jestem pewna, że to on jest tym jedynym. Taylor wiem, że cię to boli, ale zostańmy przyjaciółmi.
-Jasne-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Teraz wracajmy do domu, ponieważ jutro jest szkoła i jeśli się nie mylę test z chemii.-powiedziałam.
Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. Usiadłam za kierownicą. Szybkim tempem silnika odwiozłam Taylora do domu. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Moim zdaniem strasznie się wygłupił. Powinnam go zahipnotyzować, ale czy ja tego chcę? Właśnie o to chodzi, że nie. Chcę żeby pamiętał każdą chwilę spędzoną ze mną. Kiedy wysadziłam osobnika o imieniu Taylor pojechałam szybko do domu w którym mieszkałam tymczasowo. Wiedziałam, że muszę kupić sobie mieszkanie w pobliżu szkoły ponieważ tamten dom sprzedałam. Kiedy podjechaliśmy pod dom.
-Fabian.
-Tak.-powiedział z dziwnym smutkiem jak by wiedział co planuje.
-Muszę jechać coś załatwić.
-Ale wrócisz?-powiedział, a mi o mało nie pękło serce.
-Tak.-sama nie wierzyłam w to co mówię. Jestem w sytuacji bez wyjścia.
Szybko pojechałam na miejsce. Dzisiaj nie idę do szkoły. Właśnie otwierali. Kiedy przeglądałam katalog.Znalazłam apartament z pięknym widokiem. W mgnieniu oka pod domem Fabiana kiedy był w szkole znalazła się laweta na moje rzeczy. Szybko je spakowałam i zanim się obejrzałam były w mieszkaniu tylko gdzie brakowało mebli. Jednak za godzinę miały przyjechać.
***Godzinę później***
Siedziałam właśnie przy deskach składając je dzięki śrubką w całość i pomyśleć, że takie małe coś a działa cuda. W mojej wierzy leciały już smutne piosenki. Byłam pełna obaw czy nie powinnam się na stałe wyprowadzić z tego miasta. Na wspomnienia wspaniałych chwil spędzonych z Fabianem spłynęła mi pojedyncza łza po policzku. Nie było ich dużo, ale jednak jakieś były nawet dosyć szczęśliwe. Zresztą od kiedy ja się rozczulam nad jakimś chłopakiem. Problem w tym, że to nie jest jakiś chłopak. On był dla mnie ważny nie był tylko zwykłym przyjacielem. Czemu to wszystko jest tak trudne? Zawsze pewnie takie będzie nie ma wżyciu dobrych wyborów każde niesie za sobą konsekwencje nie koniecznie te dobre. Niektóre drogi wydają się dobre, ale wcale nie są. Powierzchownie nie niosą za sobą żadnych minusów, ale w trakcie okazuję się, że całe życie jest pod górkę. Nagle zaczął mój telefon gorączkowo wydzwaniać spojrzałam przelotnie na wyświetlacz. Pokazywało się jedno imię, które tak wiele znaczyło w moim życiu 'Fabian'. Powoli odwróciłam wzrok od piękna, które miało mnie przyjemność ostatnio spowijać. Po uśmiechach, pocałunkach, randkach i wspólnych chwilach. Odwróciłam się od szczęścia, które po tylu latach na chwilę odnalazłam, ale znowu je zgubiłam i prawdopodobnie nigdy nie odnajdę...
Wreszcie udało mi się coś wyedukować. Potrafię pisać o miłości, której nigdy nie znajdę, ale może ktoś z was znajdzie kiedyś bratnią duszę. Życzę wam żeby każda wasza chwila życia była usłana różami. Kiedy ktoś mówi "NIE" waszym marzeniom nie słuchajcie go, bo on nie jest wami tylko wy wiecie czego tak naprawdę w życiu chcecie.
Dla czytelników Natalia ;***
-Jasne-powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Teraz wracajmy do domu, ponieważ jutro jest szkoła i jeśli się nie mylę test z chemii.-powiedziałam.
Wszyscy razem ruszyliśmy w stronę mojego samochodu. Usiadłam za kierownicą. Szybkim tempem silnika odwiozłam Taylora do domu. Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać. Moim zdaniem strasznie się wygłupił. Powinnam go zahipnotyzować, ale czy ja tego chcę? Właśnie o to chodzi, że nie. Chcę żeby pamiętał każdą chwilę spędzoną ze mną. Kiedy wysadziłam osobnika o imieniu Taylor pojechałam szybko do domu w którym mieszkałam tymczasowo. Wiedziałam, że muszę kupić sobie mieszkanie w pobliżu szkoły ponieważ tamten dom sprzedałam. Kiedy podjechaliśmy pod dom.
-Fabian.
-Tak.-powiedział z dziwnym smutkiem jak by wiedział co planuje.
-Muszę jechać coś załatwić.
-Ale wrócisz?-powiedział, a mi o mało nie pękło serce.
-Tak.-sama nie wierzyłam w to co mówię. Jestem w sytuacji bez wyjścia.
Szybko pojechałam na miejsce. Dzisiaj nie idę do szkoły. Właśnie otwierali. Kiedy przeglądałam katalog.Znalazłam apartament z pięknym widokiem. W mgnieniu oka pod domem Fabiana kiedy był w szkole znalazła się laweta na moje rzeczy. Szybko je spakowałam i zanim się obejrzałam były w mieszkaniu tylko gdzie brakowało mebli. Jednak za godzinę miały przyjechać.
***Godzinę później***
Siedziałam właśnie przy deskach składając je dzięki śrubką w całość i pomyśleć, że takie małe coś a działa cuda. W mojej wierzy leciały już smutne piosenki. Byłam pełna obaw czy nie powinnam się na stałe wyprowadzić z tego miasta. Na wspomnienia wspaniałych chwil spędzonych z Fabianem spłynęła mi pojedyncza łza po policzku. Nie było ich dużo, ale jednak jakieś były nawet dosyć szczęśliwe. Zresztą od kiedy ja się rozczulam nad jakimś chłopakiem. Problem w tym, że to nie jest jakiś chłopak. On był dla mnie ważny nie był tylko zwykłym przyjacielem. Czemu to wszystko jest tak trudne? Zawsze pewnie takie będzie nie ma wżyciu dobrych wyborów każde niesie za sobą konsekwencje nie koniecznie te dobre. Niektóre drogi wydają się dobre, ale wcale nie są. Powierzchownie nie niosą za sobą żadnych minusów, ale w trakcie okazuję się, że całe życie jest pod górkę. Nagle zaczął mój telefon gorączkowo wydzwaniać spojrzałam przelotnie na wyświetlacz. Pokazywało się jedno imię, które tak wiele znaczyło w moim życiu 'Fabian'. Powoli odwróciłam wzrok od piękna, które miało mnie przyjemność ostatnio spowijać. Po uśmiechach, pocałunkach, randkach i wspólnych chwilach. Odwróciłam się od szczęścia, które po tylu latach na chwilę odnalazłam, ale znowu je zgubiłam i prawdopodobnie nigdy nie odnajdę...
Wreszcie udało mi się coś wyedukować. Potrafię pisać o miłości, której nigdy nie znajdę, ale może ktoś z was znajdzie kiedyś bratnią duszę. Życzę wam żeby każda wasza chwila życia była usłana różami. Kiedy ktoś mówi "NIE" waszym marzeniom nie słuchajcie go, bo on nie jest wami tylko wy wiecie czego tak naprawdę w życiu chcecie.
Dla czytelników Natalia ;***
wtorek, 2 lipca 2013
Rozdział 15
Za oknem usłyszeliśmy szelest, a po chwilę szyba okienna rozprysnęła się na miliony kawałeczków pod wpływem lecącego kamienia. W mgnieniu oka wstałam i wybiegłam przez drzwi. Już miałam kluczyki w ręku, ponieważ napastnik lub napastnicy odjeżdżali właśnie z piskiem opon. Wskoczyłam za kierownice i ruszyłam ich śladem. Nie czekałam na mojego partnera. Tylko jechałam za nim. Nie wiedziałam dokąd mnie ciągnie, ale czuję, że to się dobrze nie skończy. Kiedy z za rogu wyjechała ciężarówka auto, które ścigałam uderzyło w pojazd z impetem. Ja za to zrobiłam umiejętny unik. Kiedy wróciłam aby zobaczyć kto siedział za kółkiem nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Był to Taylor. Łzy mi same napłynęły do oczu. W mgnieniu oka miałam go na rękach i wsadziłam do własnego samochodu, czyli ja jednak czułam coś do tego skończonego pacana! Sama nie mogę w to uwierzyć, że to mówię, ale najwidoczniej tak jest. Jechałam z nim drogą przy okazji dałam mu trochę swojej krwi aby rany mu się zaleczyły.
Kiedy się ocknął byliśmy w lesie. Zrobił się strasznie zdezorientowany. Chciał uciekać.
-Taylor. Spokojnie to tylko ja.-powiedziałam, a on zaczął zachowywać się jakby dostał zastrzyk uspokajający.
-Jak?
-Nie wnikaj w szczegóły. Interesuje mnie to dlaczego wybiłeś okno?
-Kiedy zobaczyłem ciebie z nim coś we mnie drgnęło.
-Pomyślałeś, że mogliśmy cię zabić w ciągu nie mniejszym niż kilka sekund.
-Wiem, ale nie mogę patrzeć na was razem. Wiem, że kompletnie zawaliłem sprawę, ale nie potrafię żyć bez ciebie.
-Człowieku ty siebie słyszysz?
-Tak i mam świadomość o co cię proszę.
-To od razu powinieneś wiedzieć, że nie jestem w stanie ci zaufać.
-Wiem, ale nie moglibyśmy zacząć wszystkiego od początku. Nie uważasz, że ze mną możesz doświadczyć czegoś więcej niż z Fabianem?
-Nie sądzę.
-Wiesz mi to, że jestem człowiekiem nie znaczy, że nie mam wielu rzeczy do zaoferowania i zawsze możesz mnie zmienić.
-Poczekaj co?! O czym ty myślisz?
-O tym by żyć wiecznie z tobą.
-Chyba ci się coś w głowie poprzewracało.-Wstałam z miejsca w którym siedziałam. Nie wierzę czy to dzieję się naprawdę. Po co ja go ratowałam.
-Nie, kocham cię bezgranicznie.-Co ja jeszcze tutaj robię. Powinnam była go zostawić na pastwę losu. Za jakie grzechy ja rozmawiam z tym idiotą. Chyba głupieję.
-Posłuchaj mnie. Znajdź miłość gdzieś wśród ludzi. Ja nie jestem dla ciebie.
-Ja nie chcę ich. Chcę ciebie. Nie mogę przestać o tobie myśleć Samanto. Śnisz mi się po nocach. Moje myśli krążą wokół ciebie.
-Tak to czemu mnie zdradziłeś?
-Byłem pijany do tej pory nie wiem jak to się stało.
-To co ja mam do ciebie potulnie wrócić i poczekać aż ty znowu się upijesz i mnie zdradzisz?-on tylko patrzył na mnie w milczeniu. Zaś we mnie kotłowało się ze złości. Miałam bezgraniczną ochotę go uderzyć. Bez dwóch zdań tylko co mnie przed tym powstrzymuję. Co on sobie myśli, że przeprosi, a ja w podskokach wrócę do niego.-To się pomyliłeś nie należę do tych co wybaczają tylko dlatego, że chłopak jest popularny w szkole. Nie masz pojęcia co ja wtedy czułam.
-Skąd mam wiedzieć jak mnie porzuciłaś?
-Ja ciebie. Jesteś śmieszny matole. To ty zakończyłeś ten związek swoim idiotycznym zachowaniem. Mam ciebie dosyć. Teraz udowadniasz mi, że można mieć IQ ujemne.
-O wypraszam sobie.
-Nie taka jest prawda może sądzisz, że możesz mieć każdą, ale ja nie jestem każda tylko ta wyjątkowa.
-Mam tego świadomość dlatego o ciebie walczę. Co mam jeszcze zrobić?-zapytał z desperacją w głosie. Miałam strasznie mieszane uczucia co do tego dialogu. On jest przykładem homo sapiens'a, któremu wyparował mózg. Jeszcze głupkowato się pyta co ma zrobić.
-Co masz zrobić pytasz?
-Tak-powiedział zbliżając się do mnie. Zaczęłam się cofać jednak nie zauważyłam leżącej za mną kłody przez co usiadłam na niej niefortunnie.
-Odejść. Nie przeszkadzać mnie i Fabianowi w związku zostawić mnie na zawsze.-powiedziałam jednak bez przekonania. Czy ja właśnie tego chcę. Nienawidzę tych sytuacji bez wyjścia. Mam dość tych sytuacji pod bramkowych muszę wreszcie określić swoje uczucia, które dla mnie nie są do końca jasne. Czy w ogóle takie wybory kiedykolwiek są dobre? Chciałabym mieć ich obu na raz, ale wiem, że to nie wypali. Jeśli nie podejmę decyzji teraz to obi się pozabijają, a ja tego nie chcę i postaram się nigdy do tego nie dopuścić.
Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony chciałam mieć człowieka, który pobudzał by moje człowiecze odruchy. Jednak z drugiej osobę, która jest mojego gatunku zrozumie moje problemy oraz mnie bezgranicznie kocha. Wiedziałam w głębi serca, że ani bez jednego ani bez drugiego długo nie pociągnę, ale co mi jest mniej potrzebne? Z ludźmi spotykam się codziennie po za tym mogę znaleźć sobie przyjaciółkę.
-Tutaj jesteś-usłyszałam głos Fabiana. Wychodzącego zza drzew na jego widok poczułam się inaczej. Co dało mi pewność kogo wybiorę.-Szukałem cię wszędzie.
-Przepraszam za moje nie typowe zniknięcie.-powiedziałam.
-Co on tu robi?-zapytał Fabian wpatrując się z wkurzeniem i złością w oczach w Taylora.
-Wszystko byłoby dobrze gdybyś ty się nie zjawił-warknął człowiek.
-Spokojnie. To nie wy tutaj stoicie przed życiowym wyborem tylko ja. Wcale nie pomogą mi wasze kłótnie. Więc albo się zamkniecie albo ja zniknę i mnie więcej nie zobaczycie.
-To ja wolę być cicho-powiedzieli równocześnie i znowu zaczęło się wrogie mierzenie się wzrokiem.
Boże gorzej niż z małymi dziećmi. Niech się najlepiej pozabijają o własną głupotę. Zaczynam ich obojgu mieć dosyć co za dzieci specjalnej troski.
-Posłuchajcie. Wiem, że wybór między wami będzie stanowił nie lada ból dla odrzuconego. Jednak mam szczerą nadzieję, że wszyscy zostaniemy przyjaciółmi bez względu na mój wybór.-popatrzyli się po sobie-Ja podjęłam już decyzję. Z was dwóch wybieram...
Kiedy się ocknął byliśmy w lesie. Zrobił się strasznie zdezorientowany. Chciał uciekać.
-Taylor. Spokojnie to tylko ja.-powiedziałam, a on zaczął zachowywać się jakby dostał zastrzyk uspokajający.
-Jak?
-Nie wnikaj w szczegóły. Interesuje mnie to dlaczego wybiłeś okno?
-Kiedy zobaczyłem ciebie z nim coś we mnie drgnęło.
-Pomyślałeś, że mogliśmy cię zabić w ciągu nie mniejszym niż kilka sekund.
-Wiem, ale nie mogę patrzeć na was razem. Wiem, że kompletnie zawaliłem sprawę, ale nie potrafię żyć bez ciebie.
-Człowieku ty siebie słyszysz?
-Tak i mam świadomość o co cię proszę.
-To od razu powinieneś wiedzieć, że nie jestem w stanie ci zaufać.
-Wiem, ale nie moglibyśmy zacząć wszystkiego od początku. Nie uważasz, że ze mną możesz doświadczyć czegoś więcej niż z Fabianem?
-Nie sądzę.
-Wiesz mi to, że jestem człowiekiem nie znaczy, że nie mam wielu rzeczy do zaoferowania i zawsze możesz mnie zmienić.
-Poczekaj co?! O czym ty myślisz?
-O tym by żyć wiecznie z tobą.
-Chyba ci się coś w głowie poprzewracało.-Wstałam z miejsca w którym siedziałam. Nie wierzę czy to dzieję się naprawdę. Po co ja go ratowałam.
-Nie, kocham cię bezgranicznie.-Co ja jeszcze tutaj robię. Powinnam była go zostawić na pastwę losu. Za jakie grzechy ja rozmawiam z tym idiotą. Chyba głupieję.
-Posłuchaj mnie. Znajdź miłość gdzieś wśród ludzi. Ja nie jestem dla ciebie.
-Ja nie chcę ich. Chcę ciebie. Nie mogę przestać o tobie myśleć Samanto. Śnisz mi się po nocach. Moje myśli krążą wokół ciebie.
-Tak to czemu mnie zdradziłeś?
-Byłem pijany do tej pory nie wiem jak to się stało.
-To co ja mam do ciebie potulnie wrócić i poczekać aż ty znowu się upijesz i mnie zdradzisz?-on tylko patrzył na mnie w milczeniu. Zaś we mnie kotłowało się ze złości. Miałam bezgraniczną ochotę go uderzyć. Bez dwóch zdań tylko co mnie przed tym powstrzymuję. Co on sobie myśli, że przeprosi, a ja w podskokach wrócę do niego.-To się pomyliłeś nie należę do tych co wybaczają tylko dlatego, że chłopak jest popularny w szkole. Nie masz pojęcia co ja wtedy czułam.
-Skąd mam wiedzieć jak mnie porzuciłaś?
-Ja ciebie. Jesteś śmieszny matole. To ty zakończyłeś ten związek swoim idiotycznym zachowaniem. Mam ciebie dosyć. Teraz udowadniasz mi, że można mieć IQ ujemne.
-O wypraszam sobie.
-Nie taka jest prawda może sądzisz, że możesz mieć każdą, ale ja nie jestem każda tylko ta wyjątkowa.
-Mam tego świadomość dlatego o ciebie walczę. Co mam jeszcze zrobić?-zapytał z desperacją w głosie. Miałam strasznie mieszane uczucia co do tego dialogu. On jest przykładem homo sapiens'a, któremu wyparował mózg. Jeszcze głupkowato się pyta co ma zrobić.
-Co masz zrobić pytasz?
-Tak-powiedział zbliżając się do mnie. Zaczęłam się cofać jednak nie zauważyłam leżącej za mną kłody przez co usiadłam na niej niefortunnie.
-Odejść. Nie przeszkadzać mnie i Fabianowi w związku zostawić mnie na zawsze.-powiedziałam jednak bez przekonania. Czy ja właśnie tego chcę. Nienawidzę tych sytuacji bez wyjścia. Mam dość tych sytuacji pod bramkowych muszę wreszcie określić swoje uczucia, które dla mnie nie są do końca jasne. Czy w ogóle takie wybory kiedykolwiek są dobre? Chciałabym mieć ich obu na raz, ale wiem, że to nie wypali. Jeśli nie podejmę decyzji teraz to obi się pozabijają, a ja tego nie chcę i postaram się nigdy do tego nie dopuścić.
Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Z jednej strony chciałam mieć człowieka, który pobudzał by moje człowiecze odruchy. Jednak z drugiej osobę, która jest mojego gatunku zrozumie moje problemy oraz mnie bezgranicznie kocha. Wiedziałam w głębi serca, że ani bez jednego ani bez drugiego długo nie pociągnę, ale co mi jest mniej potrzebne? Z ludźmi spotykam się codziennie po za tym mogę znaleźć sobie przyjaciółkę.
-Tutaj jesteś-usłyszałam głos Fabiana. Wychodzącego zza drzew na jego widok poczułam się inaczej. Co dało mi pewność kogo wybiorę.-Szukałem cię wszędzie.
-Przepraszam za moje nie typowe zniknięcie.-powiedziałam.
-Co on tu robi?-zapytał Fabian wpatrując się z wkurzeniem i złością w oczach w Taylora.
-Wszystko byłoby dobrze gdybyś ty się nie zjawił-warknął człowiek.
-Spokojnie. To nie wy tutaj stoicie przed życiowym wyborem tylko ja. Wcale nie pomogą mi wasze kłótnie. Więc albo się zamkniecie albo ja zniknę i mnie więcej nie zobaczycie.
-To ja wolę być cicho-powiedzieli równocześnie i znowu zaczęło się wrogie mierzenie się wzrokiem.
Boże gorzej niż z małymi dziećmi. Niech się najlepiej pozabijają o własną głupotę. Zaczynam ich obojgu mieć dosyć co za dzieci specjalnej troski.
-Posłuchajcie. Wiem, że wybór między wami będzie stanowił nie lada ból dla odrzuconego. Jednak mam szczerą nadzieję, że wszyscy zostaniemy przyjaciółmi bez względu na mój wybór.-popatrzyli się po sobie-Ja podjęłam już decyzję. Z was dwóch wybieram...
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)