-Jeśli
tak to zerwij naszyjnik-powiedział, a ja złapałam klejnot
pociągnęłam za niego jednym zdecydowanym ruchem po czym naszyjnik
się pod wpływem siły musiał pęknąć. Cisnęłam nim w niego.
-Widzisz
nic dla mnie nie znaczysz.
Wskoczyłam
do samochodu po czym zatrzasnęłam drzwiczki. Odpaliłam silnik.
Włączyłam radio i nie oglądając się za siebie ruszyłam na
Florydę. Tam zawsze miałam dobry humor. Jechałam mi bardzo dobrze
znanymi uliczkami. Usłyszałam dźwięk dzwonka telefonu.
-Halo?-zapytałam
nie patrząc na wyświetlacz.
-No
hejka. Wyjechałaś już?
-Tak.
-Znając
ciebie szybko tutaj dojedziesz.
-Raczej.
W ogóle u ciebie, która jest godzina.
-Dobrze
po 22.
-U
nas dopiero 18 dochodzi.
-Słuchaj
wejdziesz na skypa?
-W
aucie? Ty normalny jesteś?
-No
przecież wiem, że wzięłaś laptopa i przenośny internet.
-No
wiem. Za nie całe pięc minut będę.-Powiedziałam i zjechałam na stacje paliw. Otworzyłam podręczną torbę i wyjęłam sprzęt.
Podłączyłam. Wpisałam szybko login i hasło. Zdążyłam się
zalogować, a on już dzwonił.
-No
widzisz dla chcącego nic trudnego-powiedział witając mnie
przepięknym uśmiechem szkoda tylko, że przez neta.
-Dobra
ja zaraz wracam, bo muszę zatankować.-wyszłam z auta. Podeszłam
do zbiornika z paliwem. Szybko napełniłam bak do pełna. Poszłam
zapłacić.
-Kogo
my tu mamy?-powiedział Leopold.
-Co
ty tu robisz?-zapytałam ze zdziwieniem.
-Jadę
na wakacje.
-Miłego
wypoczynku.
-A
ty gdzie pędzisz?
-Odwiedzić
Taylora na Florydzie.-powiedziałam uśmiechając się.
-Uuuu....
Coś czuję, że będzie gorąco.
-Może-odpowiedziałam
wsiadając do auta.
-Z
kim rozmawiałaś?-zapytał mój kamerkowy rozmówca.
-A
Leopold jedzie na wycieczkę i spotkałam go.
-Coś
pomiędzy wami jest?
-Nie
skąd ta myśl?-spytałam wjeżdżając na autostradę.
-Nie
wiem. W ogóle masz kogoś?
-Tak.
-Co?!-krzyknął
i spadł z krzesła. Zaczęłam się z niego śmiać.
-Pa.-powiedziałam
i wyłączyłam laptopa.
Czeka
mnie jeszcze kilka nudnych godzin za kółkiem. Podkręciłam radio
na maksa. Zaczęłam nucić znane mi kawałki.
***Trzy
godziny później***
Podjechałam
właśnie pod bramę pięknej Villi z basenem i podświetlonym
ogrodem. Po chwili wejście się otworzyło. Z tego co wiem jest
środek nocy, a Taylor stał w drzwiach i patrzył się na mnie
determinującym wzrokiem.
-Hej-powiedziałam
wyciągając torby z bagażnika.
-Kogo
masz?
-Wspaniałych
przyjaciół.
-Wiesz
co! Przez ciebie nie mogłem spać.
-Hahah...
To dobrze.
-Nie.
-Właśnie
tak. Pytanie gdzie stacjonuję.-zapytałam patrząc mu prosto w oczy.
-Hmmm...
Nie przeszkadzało by ci gdybyśmy dzielili razem pokój?
-Nie.-powiedziałam
z uśmieszkiem.
"Oż
ty mały zboczeńcu takie miałeś do mnie plany"~pomyślałam
nawet nie skapnęłam się, że mrużę oczy.
-Nad
czym myślisz?-powiedział przyciągając mnie do siebie w swoim
pokoju.
-Nad
tym co planujesz?
-Wiesz.
Najpierw mam pytanie.
-Jakie?-powiedziałam
i oboje popatrzyliśmy sobie w oczy.
-Zostaniesz
moją dziewczyną?
-Tak.
-Serio?
Tym razem ma nie być tak jak ostatnio.
-Nie
będzie-powiedziałam, a nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
Ta
odległość ciągle się zmniejszała. Nadchodzącą chwilę
przerwało nam...
Przepraszam, że to taka krótka notka po tak długim czasie, ale nie miałam czasu pisać. Do tego mam przykrą wiadomość następny rozdział pojawi się dopiero w pierwszym tygodniu września. Nie będę miała wcześniej czasu, ponieważ w niedzielę o 6 rano wyjeżdżam nad morze. Wracam dopiero sobota a niedziela tego nie jestem pewna. Więc do zobaczenia. ;***

