Z dedykacją dla Klaudii! I love you ♥
Miśka doczekałaś się. ;*
Nie martwcie się drodzy czytelnicy nie odchodzę od was. Zakończyłam tą opowieść, ale to nie znaczy, że nie zaczęłam kolejnej. Otóż następna opowieść będzie o potomkach bogów olimpijskich. Dostępna pod tym adresem stworzę zakładkę z tą historią. Do zobaczenia w najbliższym czasie.
-Sam!-krzyknęła Kate.
-Słuchaj masz teraz wypić trochę
mojej krwi.
-Co?!
-To ci da więcej siły. W razie
czego się przemienisz i nie zginiesz.
-Dobrze.- ja nagryzłam nadgarstek,
a Kate wypiła kilka łyków.
-Odepnij pas i zaczerpnij tyle
powietrza ile możesz.-zrobiła to co powiedziałam.
Kiedy dała mi znak, że ma
wystarczająco dużo powietrza, a nasz samochód stał na dnie.
Kopnęłam z całej siły drzwi. Wyleciały z zawiasów. Złapałam
Kate za rękę i stanęłam na dnie. Objęłam ją w pasie I
wyskoczyłam do góry. Jednak mimo mojej siły zostało nam jeszcze
kilka metrów do powierzchni. Zaczęłam poruszać energicznie
nogami, a prądy znosiły nas coraz dalej. Widziałam, że Kate
traci siły. Jeszcze chwilę pomyślałam. Kiedy byłyśmy na
powierzchni zobaczyłam, że Kate otwiera oczy i pobiera powietrze.
Dziękuję, udało się. Teraz poczekałam do zakola rzeki i
wydostałam nas z wody. Położyłam Kate na podłożu.
-Uratowałaś mnie.
-Na szczęście.-powiedziałam i
uśmiechnęłam się. Po czym uklęknęłam przy niej.
-Ile razy mam próbować cię zabić
aby było skuteczne?-zapytała ze zbulwersowaniem Olga, która wyszła
zza drzewa.
-Nie znudziło ci się to
jeszcze-powiedziałam i podniosłam siebie i Kate, którą schowałam
za sobą.
-Mi się nie znudzi to dopóki tego
nie zrobi. A teraz jest idealnie. Nie musisz chronić tylko siebie,
ale i Kate.
-No popatrz.-podałam mój telefon,
który na szczęście był wodoodporny.
Wzrokowo pokazałam jej, że ma
zadzwonić do Leo. Po chwili w moją stronę poleciał kołek.
Złapałam go i momentalnie znalazłam się przy Oldze.
-Uciekaj!-krzyknęłam do Kate.
W tym samym momencie wbiłam w
brzuch Oldze narzędzie, którym próbowała mnie trafić. Dogoniłam
szybkim tempem Kate i wzięłam ją na ręce jak pannę młodą.
“Dzwoń”. Szepnęłam. Po czym wbiegłam na ten sam most z
którego spadłyśmy do wody. Nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się w domu Leopolda. Robiłam to jak robot. Z
kopniaka otworzyłam drzwi.
-Co się stało?!-zapytał kiedy
odstawiłam Kate na ziemię.
-Olga.
-A to!-powiedział i wybrał numer
do jak mnie mam Nathana.-Przyjedź.-rozłączył się.-Czemu
jesteście całe mokre?
-Powiedzmy, że zepchnęła nas z
drogi. Mój samochód się utopił, a był dobry.
-Boże. Jakie to szczęście, że ci
się nic nie stało.-powiedział i uściskał Kate.
-Podziękuj Sam. To ona nas
uratowała.-usłyszałam zatrzymujący się samochód. Po chwili
otworzyły się drzwi.
-Co się stało?-zapytał Nathan.
-Olga się stała. Zepchnęła nas z
drogi. Potem udało mi się ją obezwładnić, no i
wymknąć.-powiedziałam i spojrzałam opiekuńczo na Katherine.
-Dziękuje-powiedziała i mnie
uściskała.
-Nie to ja dziękuje, że
jesteś.-przybliżyłam usta do ucha-A teraz spędź mile czas z Leo
widać, że żałuję. Zresztą tobie to się przyda oderwiesz się
od dzisiejszych wydarzeń.
-Dziękuje.-powiedziała.
-To ja się zmywam.-skierowałam się
do drzwi.
-Odwieźć cię?-zapytał
Nathan.
-Jak chcesz.-nie
musiałam długo czekać na reakcje. Poszedł za mną po czym
otworzył drzwi do pojazdu.
Wsiadłam do niego.
Kiedy jechaliśmy ja podwinęłam nogi pod brodę. Wolałam nie
patrzeć na Nathana, bo wiedziałam, że zrobię albo powiem coś
głupiego. Najlepszym rozwiązaniem dla mnie było siedzenie cicho.
Wiedziałam, że on co chwila na mnie zerka. Nie zwracałam na to
uwagi. Kiedy zatrzymaliśmy się rzuciłam zwykłe dziękuje i
wyszłam z samochodu po czym popędziłam na górę. Zrzuciłam
klejące się do mojego ciała ubranie i weszłam pod ciepłą kojącą
wodę. Niedługo później wyszłam w szlafroku do sypialni, lecz
wyczułam czyjąś obecność. Zapaliłam światło i zobaczyłam
leżącą na łóżku postać Nathana.
-Czy ty przestaniesz
mnie nachodzić bez zezwolenia wejścia?!-zapytałam przytrzymując
ręcznik.
-Nie-odpowiedział
wystawiając głowę zza swojego tableta.
-Faceci-powiedziałam i
zrezygnowana podeszłam do szafy w którą wpatrywałam się
bezsensownie.
-Mogę cię taką bez
przerwy oglądać-stwierdził odkładając elektronikę na bok.
Weszłam do łazienki
założyłam na siebie białą koronkową sukienkę, czarne wysokie
szpilki i szary sweterek z kieszeniami. U którego zapięłam tylko
dwa dolne guziki. Zdjęłam ręcznik z włosów i dokładnie je
wytarłam. Rozczesałam je. Po czym wyszłam z pomieszczenia.
Wracając do mojego „gościa”.
-Jak zwykle wyglądasz
pięknie.
-Nie podlizuj
się-powiedziałam i wytknęłam mu język.
-Masz coś do jedzenia?
-Lodówka jest cała
twoja.
-Szkoda, że jej
właścicielka nie jest-burknął.
-Mówiłeś
coś?-zapytałam. Podnosząc telefon z komódki. Spojrzałam na
wyświetlacz, a na tapecie miałam „Kocham Samantę”.-Grzebałeś
mi w telefonie!-stwierdziłam zbulwersowana i weszłam do kuchni.
-Wiem i jak podoba
się?-zapytał z uśmieszkiem.
-Nijak-powiedziałam i
uderzyłam go patelnią. Lekko.
-Uuuu.... Nagrabiłaś
sobie.-powiedział i zaczął mnie łaskotać. Do tego wyszła z tego
dziwna sytuacja. Staliśmy na przeciwko siebie przytuleni, a nasze
twarzy dzieliły milimetry.-I co teraz?-zapytał, a jego oczach
pojawiły się iskierki. Koniec z uciekaniem pomyślałam. Jeśli nie
on będzie następny, który będzie chciał o mnie zabiegać. Może
to ten jedyny.
-To-powiedziałam i go
pocałowałam. Jednak ten pocałunek różnił się od poprzednich.
Był głęboki oraz długi. Oboje zresztą nie próżnowaliśmy
również w badaniu swoich jam ustnych. Po chwili się oderwał.
-Widzisz nie tylko
twoja lodówka jest moja ty również.-powiedział i swoje pocałunki
skierował na moją szyję, a one wzbudziły we mnie żar.
-Oboje chyba już
wystarczająco się naczekaliśmy-powiedziałam i skierowałam nas do
sypialni. W której się wiele działo, lecz słowa tego nie opiszą.
Kilka godzin później.
Włożyłam na siebie swój wcześniejszy strój. Popatrzyłam na
Nathana. Teraz już mojego Nathana, który próbował zapiąć guziki
od rękawów koszuli.
-Lepiej wyglądasz bez
niej-powiedziałam i podeszłam do niego by mu pomóc z problemem.
-Ty również lepiej
wyglądasz bez ubrań-powiedział i leciutko zębami przygryzł
płatek mojego ucha. Na co zareagowałam chichotem.-Może
powtórzymy.
-Dobrze wiesz, że nie
możemy czas do szkoły-powiedziałam i spojrzałam na jego twarz,
która miała wyraz jakbym nie dała mu rozpakować prezentu.
-Kochasz mnie dręczyć.
-Pamiętaj nie tylko to
kocham-powiedziałam, a nasze usta połączyły się chyba w
tysięcznym pocałunku podczas tej doby.
Podeszłam do torby,
którą spakowałam jeszcze przed wyjściem z Kate. Właśnie Olga.
Cóż na pewno gdzieś jest i coś knuję. Ja natomiast nie będę
się tym przejmować. Mam kochającą mnie osobę do tego wspaniałych
przyjaciół.
Kiedy dojechaliśmy pod
szkołę. Gdzie ciągle słyszeliśmy wiwaty i składanie życzeń.
Nigdy nie zapomnę miny Kate, która stała przy swojej szafce wraz z
Leo. Kiedy zobaczyła mnie trzymającą się za ręce. Upuściła
książki zaczęła piszczeć i rzuciła mi się na szyję
wrzeszcząc:
-Nareszcie!
-No kiedyś to musiało
nastąpić.-powiedziałam.
-Od kiedy jesteście
razem.
-Od hmmm...-spojrzeliśmy się na siebie porozumiewawczo-Wczoraj.
-Co?! Dlaczego ja się
dopiero o tym dowiaduję.-zrobiła naburmuszony wyraz twarzy.
Leopold zaczął się z
niej śmiać. Zresztą jak my wszyscy. Objęliśmy się wszyscy za
ramiona i ruszyliśmy korytarzem. Mina Olgi była godna nagrody za
najkwaśniejszą minę świata.
Kilka lat później.
Liceum się skończyło. Kate i Leopold są już po ślubie. Zresztą
tak jak ja i Nathan. Przy okazji Katherine jest teraz jedną z rasy
wampirów.
Żyjemy do dziś gdzieś
między normalnymi ludźmi wtapiając się w szarą rzeczywistość.