Obserwatorzy ^^

niedziela, 10 listopada 2013

The End (Rozdział 35)

 Z dedykacją dla Klaudii! I love you ♥
Miśka doczekałaś się. ;*
Nie martwcie się drodzy czytelnicy nie odchodzę od was. Zakończyłam tą opowieść, ale to nie znaczy, że nie zaczęłam kolejnej. Otóż następna opowieść będzie o potomkach bogów olimpijskich. Dostępna pod tym adresem stworzę zakładkę z tą historią. Do zobaczenia w najbliższym czasie. 
Pozdrowienia, a teraz miłego czytania ;D 

Link -->  Dziewczyna Boga Śmierci


-Sam!-krzyknęła Kate.
-Słuchaj masz teraz wypić trochę mojej krwi.
-Co?!
-To ci da więcej siły. W razie czego się przemienisz i nie zginiesz.
-Dobrze.- ja nagryzłam nadgarstek, a Kate wypiła kilka łyków.
-Odepnij pas i zaczerpnij tyle powietrza ile możesz.-zrobiła to co powiedziałam.

Kiedy dała mi znak, że ma wystarczająco dużo powietrza, a nasz samochód stał na dnie. Kopnęłam z całej siły drzwi. Wyleciały z zawiasów. Złapałam Kate za rękę i stanęłam na dnie. Objęłam ją w pasie I wyskoczyłam do góry. Jednak mimo mojej siły zostało nam jeszcze kilka metrów do powierzchni. Zaczęłam poruszać energicznie nogami, a prądy znosiły nas coraz dalej. Widziałam, że Kate traci siły. Jeszcze chwilę pomyślałam. Kiedy byłyśmy na powierzchni zobaczyłam, że Kate otwiera oczy i pobiera powietrze. Dziękuję, udało się. Teraz poczekałam do zakola rzeki i wydostałam nas z wody. Położyłam Kate na podłożu.

-Uratowałaś mnie.
-Na szczęście.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Po czym uklęknęłam przy niej.
-Ile razy mam próbować cię zabić aby było skuteczne?-zapytała ze zbulwersowaniem Olga, która wyszła zza drzewa.
-Nie znudziło ci się to jeszcze-powiedziałam i podniosłam siebie i Kate, którą schowałam za sobą.
-Mi się nie znudzi to dopóki tego nie zrobi. A teraz jest idealnie. Nie musisz chronić tylko siebie, ale i Kate.
-No popatrz.-podałam mój telefon, który na szczęście był wodoodporny.

Wzrokowo pokazałam jej, że ma zadzwonić do Leo. Po chwili w moją stronę poleciał kołek. Złapałam go i momentalnie znalazłam się przy Oldze.

-Uciekaj!-krzyknęłam do Kate.

W tym samym momencie wbiłam w brzuch Oldze narzędzie, którym próbowała mnie trafić. Dogoniłam szybkim tempem Kate i wzięłam ją na ręce jak pannę młodą. “Dzwoń”. Szepnęłam. Po czym wbiegłam na ten sam most z którego spadłyśmy do wody. Nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się w domu Leopolda. Robiłam to jak robot. Z kopniaka otworzyłam drzwi.

-Co się stało?!-zapytał kiedy odstawiłam Kate na ziemię.
-Olga.
-A to!-powiedział i wybrał numer do jak mnie mam Nathana.-Przyjedź.-rozłączył się.-Czemu jesteście całe mokre?
-Powiedzmy, że zepchnęła nas z drogi. Mój samochód się utopił, a był dobry.
-Boże. Jakie to szczęście, że ci się nic nie stało.-powiedział i uściskał Kate.
-Podziękuj Sam. To ona nas uratowała.-usłyszałam zatrzymujący się samochód. Po chwili otworzyły się drzwi.
-Co się stało?-zapytał Nathan.
-Olga się stała. Zepchnęła nas z drogi. Potem udało mi się ją obezwładnić, no i wymknąć.-powiedziałam i spojrzałam opiekuńczo na Katherine.
-Dziękuje-powiedziała i mnie uściskała.
-Nie to ja dziękuje, że jesteś.-przybliżyłam usta do ucha-A teraz spędź mile czas z Leo widać, że żałuję. Zresztą tobie to się przyda oderwiesz się od dzisiejszych wydarzeń.
-Dziękuje.-powiedziała.
-To ja się zmywam.-skierowałam się do drzwi.
-Odwieźć cię?-zapytał Nathan.
-Jak chcesz.-nie musiałam długo czekać na reakcje. Poszedł za mną po czym otworzył drzwi do pojazdu.

Wsiadłam do niego. Kiedy jechaliśmy ja podwinęłam nogi pod brodę. Wolałam nie patrzeć na Nathana, bo wiedziałam, że zrobię albo powiem coś głupiego. Najlepszym rozwiązaniem dla mnie było siedzenie cicho. Wiedziałam, że on co chwila na mnie zerka. Nie zwracałam na to uwagi. Kiedy zatrzymaliśmy się rzuciłam zwykłe dziękuje i wyszłam z samochodu po czym popędziłam na górę. Zrzuciłam klejące się do mojego ciała ubranie i weszłam pod ciepłą kojącą wodę. Niedługo później wyszłam w szlafroku do sypialni, lecz wyczułam czyjąś obecność. Zapaliłam światło i zobaczyłam leżącą na łóżku postać Nathana.

-Czy ty przestaniesz mnie nachodzić bez zezwolenia wejścia?!-zapytałam przytrzymując ręcznik.
-Nie-odpowiedział wystawiając głowę zza swojego tableta.
-Faceci-powiedziałam i zrezygnowana podeszłam do szafy w którą wpatrywałam się bezsensownie.
-Mogę cię taką bez przerwy oglądać-stwierdził odkładając elektronikę na bok.
-Możesz, ale nie musisz.-wtedy zdecydowałam się na strój.

Weszłam do łazienki założyłam na siebie białą koronkową sukienkę, czarne wysokie szpilki i szary sweterek z kieszeniami. U którego zapięłam tylko dwa dolne guziki. Zdjęłam ręcznik z włosów i dokładnie je wytarłam. Rozczesałam je. Po czym wyszłam z pomieszczenia. Wracając do mojego „gościa”.

-Jak zwykle wyglądasz pięknie.
-Nie podlizuj się-powiedziałam i wytknęłam mu język.
-Masz coś do jedzenia?
-Lodówka jest cała twoja.
-Szkoda, że jej właścicielka nie jest-burknął.
-Mówiłeś coś?-zapytałam. Podnosząc telefon z komódki. Spojrzałam na wyświetlacz, a na tapecie miałam „Kocham Samantę”.-Grzebałeś mi w telefonie!-stwierdziłam zbulwersowana i weszłam do kuchni.
-Wiem i jak podoba się?-zapytał z uśmieszkiem.
-Nijak-powiedziałam i uderzyłam go patelnią. Lekko.
-Uuuu.... Nagrabiłaś sobie.-powiedział i zaczął mnie łaskotać. Do tego wyszła z tego dziwna sytuacja. Staliśmy na przeciwko siebie przytuleni, a nasze twarzy dzieliły milimetry.-I co teraz?-zapytał, a jego oczach pojawiły się iskierki. Koniec z uciekaniem pomyślałam. Jeśli nie on będzie następny, który będzie chciał o mnie zabiegać. Może to ten jedyny.
-To-powiedziałam i go pocałowałam. Jednak ten pocałunek różnił się od poprzednich. Był głęboki oraz długi. Oboje zresztą nie próżnowaliśmy również w badaniu swoich jam ustnych. Po chwili się oderwał.
-Widzisz nie tylko twoja lodówka jest moja ty również.-powiedział i swoje pocałunki skierował na moją szyję, a one wzbudziły we mnie żar.
-Oboje chyba już wystarczająco się naczekaliśmy-powiedziałam i skierowałam nas do sypialni. W której się wiele działo, lecz słowa tego nie opiszą.

Kilka godzin później. Włożyłam na siebie swój wcześniejszy strój. Popatrzyłam na Nathana. Teraz już mojego Nathana, który próbował zapiąć guziki od rękawów koszuli.

-Lepiej wyglądasz bez niej-powiedziałam i podeszłam do niego by mu pomóc z problemem.
-Ty również lepiej wyglądasz bez ubrań-powiedział i leciutko zębami przygryzł płatek mojego ucha. Na co zareagowałam chichotem.-Może powtórzymy.
-Dobrze wiesz, że nie możemy czas do szkoły-powiedziałam i spojrzałam na jego twarz, która miała wyraz jakbym nie dała mu rozpakować prezentu.
-Kochasz mnie dręczyć.
-Pamiętaj nie tylko to kocham-powiedziałam, a nasze usta połączyły się chyba w tysięcznym pocałunku podczas tej doby.

Podeszłam do torby, którą spakowałam jeszcze przed wyjściem z Kate. Właśnie Olga. Cóż na pewno gdzieś jest i coś knuję. Ja natomiast nie będę się tym przejmować. Mam kochającą mnie osobę do tego wspaniałych przyjaciół.

Kiedy dojechaliśmy pod szkołę. Gdzie ciągle słyszeliśmy wiwaty i składanie życzeń. Nigdy nie zapomnę miny Kate, która stała przy swojej szafce wraz z Leo. Kiedy zobaczyła mnie trzymającą się za ręce. Upuściła książki zaczęła piszczeć i rzuciła mi się na szyję wrzeszcząc:

-Nareszcie!
-No kiedyś to musiało nastąpić.-powiedziałam.
-Od kiedy jesteście razem.
-Od hmmm...-spojrzeliśmy się na siebie porozumiewawczo-Wczoraj.
-Co?! Dlaczego ja się dopiero o tym dowiaduję.-zrobiła naburmuszony wyraz twarzy.

Leopold zaczął się z niej śmiać. Zresztą jak my wszyscy. Objęliśmy się wszyscy za ramiona i ruszyliśmy korytarzem. Mina Olgi była godna nagrody za najkwaśniejszą minę świata.

Kilka lat później. Liceum się skończyło. Kate i Leopold są już po ślubie. Zresztą tak jak ja i Nathan. Przy okazji Katherine jest teraz jedną z rasy wampirów.

Żyjemy do dziś gdzieś między normalnymi ludźmi wtapiając się w szarą rzeczywistość.