Obserwatorzy ^^

sobota, 19 października 2013

Rozdział 32


 Czytasz=Komentujesz





Wciągnęłam łapczywie powietrze. Jak to się stało? Ja nadal żyję. Powinnam teraz nie znajdować się po tak zwanej "drugiej stronie". Otworzyłam powieki, które zdawały się ważyć tonę. Kształty nie przybierały długo kształtów, a ostrości wolę nie wspominać. Jednak z każdą kolejną sekundą było lepiej. Widziałam przed sobą gwieździste niebo. Nie chciałam się ruszać. Nie miałam sił na to. Co gorsza czułam się inaczej? Jakbym kiedyś taka była. Oddech miałam częstszy niż zwykle, a co gorsza moje serce biło. Nie to nie może być prawda czy ja znowu jestem człowiekiem? Nie to nie możliwe, ale może jednak dzięki czarom bardzo potężnym ktoś taki jak Nathan mógł to zrobić. W tym właśnie momencie okazało się, że ktoś nad de mną stoi. Szybko przewróciłam się na plecy i wstałam, a przebiegnięcie na inną stronę polany sprawiło mi nie lada wysiłek. Nie widziałam już tak dobrze. Cholera, jednak to prawda. Zmęczona wysiłkiem, który sprawił mi bieg padłam na kolana, a ręce położyła przed sobą na trawie mokrej od rosy. Kiedy moje tętno wróciło do normalnego tempa. Spojrzałam się w las, który znajdował się prze de mną, później na boki. Musiałam to robić wolno aby nie przeoczyć żadnego elementu. Postanowiłam wstać chociaż zrobiłam to ociężale tak jakbym miała na sobie jakieś odważnikami.

Odwróciłam się w stronę miejsca z, którego przybiegłam. Tam pokazały się trzy postacie, które miały zawisnąć, a wybór należał do mnie i tylko do mnie. To nie miało tak być. Nie mam zamiaru w tym grać. Muszę uciec jak najszybciej! Odwróciłam się i już zrobiłam kilka kroków, ale coś mnie powstrzymało. Jakby jakaś wewnętrzna siła zatrzymała i nie pozwoliła ruszyć się dalej. Wszystko w środku mojego ciała miało podwyższoną temperaturę. Wiedziałam kogo mam ratować, ale po co. Skoro on dla mnie nic nie znaczy i się zaczęło. Walka serca i z rozumem. Czemu mnie to spotyka? Może i przez niego jestem człowiekiem, ale wielokroć ratował mi życie. Jednak jeśli pomyśle, że mam do wyboru dupka Fabiana czy podstępną żmiję o imieniu Taylor. To już zdecydowanie wolę dręczyciela o imieniu Nathan. Zaczęłam iść w ich stronę. Powoli tak jakbym moimi krokami pisała zupełnie nową inną, a nawet lepszą historię.

Kiedy już miałam wyciągać rękę po jeden z śmiertelnych więzach ktoś powstrzymał moją rękę. Nie bałam się niczego co się stało na tej polanie. Obróciłam się powoli do osoby. Wyglądał jak normalny chłopak z ogólniaka. Brązowe oczy, blond włosy, miała jakieś 185 centymetrów wzrostu.

-Nie możesz od tak go uratować.-powiedziała bardzo spokojnym głosem, który działał na mnie kojąco?
-Dlaczego?-zapytał z nie lada zdziwieniem.
-Uratowanie go będzie świadczyło o twojej miłości.
-Co?-zapytała z niedowierzaniem.
-Posłuchaj wiem, że to będzie trudny wybór, ale niestety. Decyzja należy do ciebie.-odwrócił się i zaczął odchodzić.
Znowu problem i to kolejny. Jeśli to zrobię wydam się, a raczej kompletnie zbłaźnie się przed Katherine i Leopoldem. Jednak teraz nie jest to najważniejsze. Tutaj waha się życie, a nie moja popularność czy też zbłaźnienie się przed moimi przyjaciółmi. Mam teraz nadzieję, że to co zrobię nie wpłynie na moje życie karygodnie. Pociągnęłam za więzy od razu puściły.
Myślałam, że to będzie koniec tego kompletnie bezsensownego dnia, ale się miliłam. Nie chciałam patrzeć na to jak oni umierają, ale wiedziałam, że dokonałam właściwego wyboru. Nie zmienię zdania.

-Teraz patrz na konsekwencje twojego wyboru-powiedział kat.
-Dobrze. Wiem, że ten wybór jest właściwy.

Spojrzałam prosto w oczy, a po chwili ich ciało stało się dwoma częściami. Głowy poturlały się do moich stóp, a ciała pozostały na podestach. Zwykle w tym przypadku bym krzyknęła, ale nie mogłam wydobyć z siebie ani jednego dźwięku. Stałam i wpatrywałam się w ich ciała.

-Samanta musimy iść-powiedział Nathan.
-Nie zostaw mnie!-powiedziałam wyrywałaj nadgarstek z jego dłoni.
-Sam, proszę.
-To przez ciebie jestem znowu człowiekiem to dla ciebie ich straciłam. Myślisz, że to było łatwe. Otuż nie. Stwierdziłam, że jestem ci to winna. Za to wszystko co dla mnie zrobiłeś. Ratowałeś mnie kilka razy teraz mnie zostaw.-powiedziałam, a przez moje ciało przeszedł dreszcz nadchodzącego wybuchu płaczu.
-Wiem i dziękuję. Proszę nie płacz nie mogę na to patrzeć.
-Niby czemu?-powiedziałam próbując to wszystko powstrzymać.
-Kocham cię-powiedział i ujął moją twarz w dłonie. Po czym musnął lekko swoimi wargami moje. Chwile trwaliśmy w chwili jakby czas się zatrzymał.
-Ja ciebie też kocham.

Po tych słowach ogarnęła mnie ciemność.

3 komentarze:

  1. czytam komentuje :)
    ROMATICO ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Poproszę o kolejny rozdziałek!
    Zamiast się uczyć, weź pisz częściej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po pierwsze nauka jest dla mnie najważniejsza. Jestem w ostatniej klasie gimnazjum. Dla mnie to decydujący rok, ponieważ zadecyduję on czy dostanę się do tej szkoły do której chcę. Po drugie pisała bym częściej, ale moja doba trwa tylko 24 godziny. Po za tym mam przyjaciół, którzy też za mną tęsknią i chcą się ze mną spotykać. Po trzecie nie mam weny, a dostała bym ją na pewno jeśli miała bym więcej komentarzy. To dla mnie ważne widzę wtedy, że ktoś jest moimi wypocinami zainteresowany. ;D

    OdpowiedzUsuń