Obserwatorzy ^^

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 21

***23:54***
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Nacisnęłam klamkę. Na klatce schodowej stał, a raczej stali Leopold, Kate i Taylor.
-Czego?-powiedziałam.
-Możemy wejść?-zapytała dziewczyna. 
-Proszę-powiedziałam osuwając im się z wejścia.
-Usiądź-powiedział Taylor.
-Jeśli przyjechaliście tutaj abym wróciła do Nowego Yorku to strata waszego czasu.
-Poniekąd tak, ale sprawa jest poważniejsza. -stwierdził Leo.
-Porwali twoich przyjaciół John i Chelsea, a teraz Fabiana.
-Czekaj czekaj kto ich porwał-powiedziałam spokojnie, a w wewnątrz mnie wszystko pulsowało. 
-Franciszek i Carlos-odpowiedziała Kate.
-Teraz przegięli-powiedziałam.

Zaczęłam wrzucać rzeczy do walizki. Nie miałam czasu na zastanawianie się. Teraz mam ważniejsze problemy na głowie niż jakieś rozterki sercowe. Liczy się dla mnie życie osób, które coś znaczą. Kiedy wyszłam do salonu. 

-Macie tutaj zostać i się stąd nie ruszać ani na krok, bo was znajdą-powiedziałam.
-Na to już chyba za późno-powiedział Fanciszek.
-Cóż za nie miłe spotkanie! Może sprawę między nami przeniesiemy do zacisznej sypialni-powiedziałam ponętnym głosem. 
-Na mnie nie działają twoje zagrywki.-pokazałam Leopoldowi, że zaraz ma się na niego rzucić. Na palcach za sobą pokazałam 3... 2.. 1.... Niestety jemu nie udało się dotrzeć, ale na to miała wyjście. W sekundzie znalazłam się przy napastniku i ukręciłam mu kark. 
-Miłego życia w piekle-powiedziałam.-Przepraszam, że musieliście to oglądać. Teraz Leopold jesteś ich niańką aby się stąd nie ruszali. 
-A co z tobą?-powiedział smutno Taylor.
-Nic mi nie będzie-odpowiedziałam chociaż wcale w to nie wierzyłam.
-Uważaj na siebie-a sekundę po tych słowach dostałam buziaka w polik.
-Będę.
-Nie daj się zabić-powiedziała Kate i rzuciła się na mnie z przytuleniem.
-Postaram się. 
-On jest dużo potężniejszy od Franciszka-powiedział Leopold.
-A od kiedy ty się o mnie martwisz?!
-Od zawsze. Wróć, bo z kim będę się drażnić.
-No tak oczywiście-powiedziałam i uśmiechnęłam się ponuro.-Łap-rzuciłam mu kluczę od mieszkania. 

Chciałam ich na sekundę zdezorientować aby móc moim wampirzym tempem po prostu zniknąć jak wspomnienie. Nie miałam siły na dalsze pożegnania. Co gorsza jak się ze mną żegnali czułam jakbym miała ich więcej nie zobaczyć. Nawet nie chcę dopuszczać do siebie tej myśli, że mogę nie wrócić. Po tej myśli nacisnęłam pedał gazu do dechy. Ruszyłam z piskiem opon. Na szczęście bak był pełny. Autostradami pędziłam jak szalona. Całą swoją uwagę skupiłam na jednej rzeczy. Złamałam chyba wszystkie możliwe zakazy, ale to dało swoje rezultaty. Na Nowo Yorskie ulice wjechałam o czwartej. Jednym słowem droga zajęła mi godzinę. Zaczęłam jeździć po mieście kusząc los, ale również szukając jakiś poszlak zapachów. Czegokolwiek co wskazywało by na aktywność wampira albo czarodzieja. 

****Dzień później***
Znowu nastaję świt. Teraz mam tylko jedno wyjście las. Wyjęłam z schowka dwie torebki krwi, które pochłonęłam w niecałe 30 sekund. Wysiadłam z auta. Zaczęłam chodzić. Kiedy natrafiłam na ślad aktywności magicznej. Znalazłam wielką polanę. Jednak nigdzie nic nie było. Zaczęłam bacznie rozglądać się. Nadal nic. Wyszłam z polany i znalazłam nowy ślad, który doprowadził mnie nad jeziorko. Zobaczyłam przyjaciół i Fabiana. Tylko Chelsea była przytomna. Podbiegłam do nich. Zerwałam knebel z twarzy przyjaciółki.
-Za tobą!....

6 komentarzy:

  1. Niezłe , czekam na więcej .NN u mnie .

    OdpowiedzUsuń
  2. tak zgadzam się z poprzedniczką :)
    mimo,że nie zostawiam po sobie śladów (chodzi o komentarze) zawsze czytam rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też często nie zostawiam komentarzy ale to dlatego ze tak wciągają mnie te opowiadania :* czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń