Obserwatorzy ^^

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 22

-Za tobą!-krzyknęła Chelsea, ale było już za późno. Zostałam obezwładniona. Dalej nie wiem co było.

Zaczynałam po woli otwierać oczy. Wszyscy w pomieszczeniu byli już świadomi tego co się dzieję. Czułam, że moje myśli ktoś przekopuję i próbuje wymazać Fabiana.

-Przestań!-krzyknęłam, ale tym razem moje budowanie murów nic nie pomogło.
-Boli zapominanie o ukochanej osobie-powiedział Carlos, który dalej kontynuował swój zabieg.
-Fabian przepraszam.
-Nie poddawaj się on robi tylko aluzję, że jesteś słaba. Wcale taka nie jesteś. Dasz radę.-powiedział.
-Nie dam.
-Jak skończę będziesz moja!-powiedział debil.
-Giń w piekle!
-Inaczej będziesz mówiła później!
-Nigdy!-krzyknęłam i nie wiem jaką siłą przełamałam jego urok. Zaczęłam całą siłą woli się opierać.
-Jak nie przestaniesz zabiję go!-krzyknął i zaczął celować w Fabiana.

To było silniejsze od de mnie nie opierałam się. Było mi obojętne co się ze mną stanie byle by Fabian żył. Myślałam i stworzyłam sama nie wiem jak aluzję, że usuwa mi wspomnienia, ale wcale tak nie było. Kiedy uważał, że zostało mi jedno wspomnienie.

-Kłamałem i tak go zabiję!-powiedział i wbił mu pierwszy kołek w nogę. Rozległ się krzyk. Mi napłynęły łzy do oczu.
-Nie!-wtedy weszła do mnie jakaś nowa siła. Wyrwałam wszystkie łańcuchy ze ściany. W jednym momencie znalazłam się przy nim.-Nie pozwolę go zabić choćbym miała sama zginąć.
-Twoje życzenie jest moim rozkazem!-powiedział, a moje kości odmówiły posłuszeństwa. Mięśnie nie reagowały na rozkazy.
-Tego za nic w świecie nie przełamiesz!-w moich oczach płonęła złość, a powietrze znowu przeszył krzyk mężczyzny.

Teraz rozgniewałam się na dobre. Nie wiem jak to się stało, ale wszystko w pomieszczeniu zapłonęło. Carlos stał z przerażeniem w oczach tak, że zapomniał utrzymywać zaklęcia na mnie. Szybko znalazłam się przy nim i jednym ruchem złamałam go na pół. Po tym nie miał szans musiał umrzeć. Pociągnęłam pozostałe łańcuchy tak, że reszta się uwolniła. Wyjęłam telefon po czym wyszłam na zewnątrz.

-Co tam?-zapytał Leopold.
-Możecie wracać sprawa zakończona.
-Dobrze.

Rozłączył się, a ja pozwalałam moim włosom opadać na twarz. Sama usiadłam na trawię i odetchnęłam z ulgą. Jak do cholery wywołałam ten ogień. Nie mam pojęcia. Czy uczucie do drugiej osoby mogło to wywołać. Na pewno nie. Coś tu jest nie tak. Ktoś musiał mnie uwolnić. Tylko pytanie kto?

-Tutaj jesteś!-krzyknęła Chelsea i rzuciła się na mnie tak, że leżałam na trawię.
-Co ci jest?
-Uratowałaś mi życie!
-Ty dla mnie zrobiła byś to samo.
-Chciałam ci powiedzieć, że od dwóch dni mieszkamy w Nowym Yorku i chodzimy do twojej szkoły, ale ciebie nigdzie nie było widać.-powiedział John.
-Miałam mały wyjazd-powiedziałam.
-Czyli, że wracasz?-zapytał Fabian.
-Nie wiem może na jakiś czas.
-To wy nie jesteście razem?-zapytali John i Chelsea.
-Nie-odpowiedziałam wzruszając ramionami.

Wiedziałam, że teraz zaczną się nie zręczne pytania, więc rozpłynęłam się w powietrzu. Miałam ciężki dzień. Co gorsza chciałam uniknąć ich sposobów przywrócenia nas do siebie. Niestety i tak będą próbować, a ja potrzebuję samotności. Nie jestem gotowa na stały związek, lecz bardziej istotne jest to, że nie chcę się angażować.

***Poniedziałek***
Poniedziałkowy ranek nie zapowiadał się przyjaźnie. Powrót do szkoły do tego jeszcze mam na głowie Chelsea i John'a. Spakowałam torbę. W mgnieniu oka znalazłam się pod szkołą. Wysiadłam z samochodu na parkingu czekali na mnie Katrina, Taylor i Leopold.

-Siema!
-Umiesz coś na test z fizyki?-zapytała Kate.
-Jaki test?-powiedziałam ze zdziwieniem, a wszyscy wybuchnęli śmiechem.-Co?
-Nie ma żadnego testu-powiedział Taylor.
-Taki mały kawał-stwierdził Leopold, a ja szturchnęłam go w żebra-Za co?
-Za istnienie-powiedziałam i wytchnęłam im język.

Roześmiani weszliśmy do pracowni fizycznej. Na wejściu zobaczyliśmy spiskujące trzy wampiry. Zajęliśmy miejsca na końcu sali w rzędzie przy oknie. Po chwili zaczęła się lekcja.

-Samanto, pozwól na chwilę-powiedziała pani profesor. Wstałam z miejsca i podeszłam do niej.
-Tak?-zapytałam.
-Masz zaległości na kółku. Tutaj masz zadania-powiedziała i podała mi teczkę.
-Coś jeszcze?-spytałam.
-Tak pani Magda z biblioteki szukała cię. Zgłoś się do niej pewnie znowu robota z dekoracjami.
-Jasne.

Usiadłam na miejscu. Czekałam na koniec lekcji. Strasznie unikałam wzroku Fabiana jak i jego osoby. Nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się z moich wyborów. Na przerwie zjawiłam się w bibliotece, a że nie miałam lekcji robiłam dekoracje na holu wraz z moją paczką od tego incydentu. Szło nam sprawnie.

***Tydzień później***
Siedziałam właśnie przy stoliku na lunchu rysując i rozmawiając. Ktoś rzucił we mnie kartką. Nawet jej nie podniosłam, ignorowałam te wszystkie zabawy. Jednak Kate nie wytrzymała i rozwinęła liścik.

-Samanta powinnaś to zobaczyć.
-Okey daj.

"Unikasz mnie? Czemu? Co ja zrobiłem? Czy jestem aż takim potworem? Kocham cię najmocniej na świecie jesteś dla mnie najważniejsza. Jeśli nie dasz znać do końca tego tygodnia ja wyjadę i nigdy więcej mnie nie zobaczysz." Zgniotłam kartkę i wrzuciłam ją do kosza.

-Muszę iść.
-Dokąd mamy jeszcze jedną lekcje.-spytał Taylor.
-Na chwilę do pani od fizyki zrobiłam właśnie ostatnie zadanie.

Odeszłam. Unikam? Tak ma rację. Czemu? Bo się boję. Co zrobiłeś? Olałeś mnie w decydującym momencie. Czy jesteś potworem? Tak, ale kochanym potworem~pomyślałam. Weszłam do klasy gdzie jak zwykle była profesorka.

-Zrobione-powiedziałam.
-Dobrze. Jeszcze dzisiaj to sprawdzę. Na razie masz wolne.

Wtóciłam do klasy na matematykę gdzie również oddałam zadania. Szybko wyszłam z klasy. Nie czekając na nikogo. Wróciłam do domu w którym zamknęłam się. Postanowiłam się nie narażać dzisiaj i nie wychodzić aby nie kusić losu. Miałam pewność, że sama nie świadomie pojechałabym pod dom Fabiana. Niedługo potem zaczął gorączkowo dzwonić dzwonek do drzwi. Nawet do nich nie podchodziłam. Później telefon.

-Sam otwórz te drzwi.-powiedział Taylor.
-Co?-powiedziałam otwierając wejście do domu i gestem zapraszając do środka.
-Czemu tak szybko wyleciałaś z stołówki, a potem ze szkoły-nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się bawić telefonem-To przez ten liścik?-skinęłam głową-Kto go napisał?
-A jak myślisz?
-Fabian. Ty go kochasz.
...



I o to kolejny w tym tygodniu rozdział. To dzięki wam mam chęć je pisać. Zdobyłam ostatnio dwóch nowych komentatorów do tego mój bloga ma już dobrze ponad 2 tysiące wyświetleń z czego jestem dumna. Następny rozdział pojawi się w niedziele najpóźniej w poniedziałek! 
Całuski ;***

1 komentarz: