-Fabian.
Ty go kochasz.-powiedział, a ja na ślepo upadłam na kanapę.
-Sama
nie wiem-powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
-Wiesz,
że musisz dokonać między nami wyboru.-powiedział otulając mnie
swoim ludzkim ciepłem.
-Wiem,
ale chcę mieć was oboje przy sobie. Nie wybaczę sobie jak któremuś
z was coś się stanie.
-Słuchaj
mogę ułatwić ci wybór-stwierdził chłopak.
-Niby
jak?
-Mój
tata dostał propozycje pracy na Florydzie. Ja mam stamtąd
propozycje uczęszczania do jednej z bardzo cenionych szkół.
-Fabian
chcę wyjechać ty też. Cudownie jestem po prostu w koleinie z
której nie ma dobrego wyjścia.
-Nie
przejmuj się zawsze możesz zostać tutaj albo pojechać za mną dla
ciebie to nie problem. Jesteś wampirem możesz wszystko.
-Jak
ja wyjadę jest wielka histeria. Wy pod każdym względem jesteście
inni.
-Wiem
i doskonale rozumiem dlaczego się wahasz.
-Czy
wy nie rozumiecie, że nie jestem gotowa na wybór i na związek z
jednym.
-Cóż
ja wyjeżdżam.-stwierdził. Po czym wstał, a kiedy trzasły za nim
drzwi. Ja wybiegłam za nim. On się odwrócił, a ja tylko
pocałowałam go namiętnie. Co we mnie wezbrało jeszcze większe
uczucia do niego nie chciałam mu pozwolić tak po prostu odejść.
-Nie
zapomnij o mnie.
-Czy
to ma być pożegnanie na zawsze?-zapytał, a w jego słowach czułam
ból.
-Nie
wiem. Kiedyś jeszcze się spotkamy obiecuję ci to.
-Kiedy
ja będę stary i brzydki?
-Przyjadę
do ciebie z dwóch powodów albo oznajmię ci, że jestem szczęśliwa
z Fabianem lub, że to ciebie kocham.
-Będę
czekał-powiedział i zniknął. Nie wiedziałam, że tej całej
scenie przygląda się wampir, którego kocham na swój dziwny
sposób. Stałam sparaliżowana. Nie mogłam nic powiedzieć, a co
dopiero się ruszyć. Jak ja mogłam tego nie wyczuć, a co gorsza
nie zauważyć.
-Wszystko
jasne.-stwierdził-Żegnaj Samanto.
-Co?
-Widziałem
z jaką pasją go całowałaś nie jestem głupi.-powiedział, a z
jego twarzy nie mogłam odczytać uczuć.-Myślalem, że nam się
uda, ale skoro ty wolisz marnego człowieka niż mnie. Powinienem go
zabić na samym początku...
-Tak
kop leżącego po twarzy-powiedziałam.
-Przecież
mogę go zabuić teraz jest na parkingu-powiedział i zniknął
poszłam w jego ślady.
Czy
on na prawdę musi być taki okrutny. Nigdy nie znałam go od tej
strony? Co pominęłam? Co gorsza co wywołało we mnie zmianę? Czy
na serio zawsze muszę tracić ukochane osoby? Nie teraz tak nie
będzie nie stracę ich. Bynajmniej jego jest kompletnie bezbronną
osobą. Nie będzie w stanie nawet mu zadać ciosu, który w
najmniejszym stopniu go zaboli.
-Fabian!
Nie, proszę!-powiedziałam łapiąc go za rękę, a do moich oczu
napłynęły łzy.
-Nie
wtrącaj się-powiedział i odepchnął mnie na tyle mocno, że
upadłam.
-Fabian!-powiedziałam
z naciskiem na każdą literę wyrazu.-Tego chcesz żebym cię
znienawidziła na zawsze, bo zabiłeś go? Jeśli mnie naprawdę
kochasz daj mu odejść, a mi święty spokój na jakiś czas.
-Kochanie
na udowadnianie mojej miłości jest już za późno.
-Nie!-krzyknęłam
tak, że echo rozbrzmiało po całym parkingu. Leżałam z nim na
ziemi.-Tak bardzo mnie nienawidzisz czy jego?
-Was
obu nienawidzę-powiedział damski głos. Podniosłam wzrok do góry
zobaczyłam kobietę w czerni. Wyglądała jak czarownica.-Serio
myślałaś, że Fabian cię kocha?
-Kim
jesteś?-zapytałam zdezorientowana.
-Ostatnią
osobą jaką zobaczysz żywą-powiedziała, a ja poszybowałam
kilkanaście metrów dalej.
-Taylor!
Nie!-powiedziałam i znalazłam się przed nim-To mnie chcecie nie
jego!
-Uważałam
cię za silniejszą, ale ty nie jesteś nawet w stanie go przemienić.
-Olgo
zawsze ją przeceniałaś.-powiedział i zaczął ją całować z
wytęsknieniem. Szybko przerzuciłam Taylora przez ramię i zaczełam
biec.
-Dokąd
to-powiedział Fabian łapiąc mnie za nadgarstek-Zabawa dopiero się zaczyna.
-Twój
książę z bajki ciebie nie uratuję.-powiedziała kobieta.
W
tym momencie usłyszałam słowa jakiegoś starego języka, ale nie
wypowiadała ich tamta kobieta tylko jakiś mężczyzna. Nie zdążyłam
zobaczyć jaki wiedziałam tylko, że on chcę nas z jakiegoś powodu
chronić.
-Wsiadaj
w samochód i wyjedź stąd-powiedziałam do Taylora.
-A
co z tobą?
-Nic
mi nie będzie nie martw się o mnie jesteś super przyjacielem.
Kochanym, ale ułóż sobie życie be ze mnie. Uwierz mi tak będzie
dla ciebie lepiej.
Powiedziałam
i znowu znalazłam się w mieszkaniu. Moje mięśnie nie miały więcej
siły utrzymywać pionowej postawy najnormalniej w świecie upadłam
na posadzce i się rozkleiłam. Tak spędziłam prawię całą noc.
***Czwarta
nad ranem***
Promienie
zaczęły wchodzić nie śmiale do mojego mieszkania. Wstałam
usiadłam przy biurku. "Nie mogę stracić walki ducha. Nie w
tym decydującym momencie. Teraz wiem jedno nie kocham Fabiana to
złudzenie, które zasiała w mojej głowie ta czarownica. Nie
zobaczą więcej moich łez. Jak ja się cieszę, że nie pozwoliłam
mu się do mnie zbliżyć intymnie w 100 %. Wtedy to bolało by
jeszcze mocniej"~pomyślałam. Wzięłam rzeczy weszłam pod
prysznic. Z szafy wybrałam jakiś komplet ubrać. Założyłam go na
siebie.
***Kilka
godzin później***
Szłam
pewnym krokiem w stronę mojego samochodu. Kiedy zobaczyłam
stojącego obok Fabiana.
-Porozmawiajmy-powiedział.
-Nie
mamy o czym.
-Wiem,
że to za brzmi dziwnie, ale przez to zadanie zakochałem się w
tobie, a ona mnie rzuciła.
-I
co ja mam być teraz uradowana?!-noc nie odpowiedział-Posłuchaj nie
jestem twoją laleczką. Nie kocham cię. Wręcz nienawidzę. Jak
mogłeś mi to zrobić. Jesteś okropny.
-Wiem.
Przepraszam-powiedział z wyraźnym utrapieniem.
-Twoje
przepraszam nic tutaj nie pomoże.
Wskoczyłam
do samochodu i z piskiem opon odjechałam. On jest skończonym
dupkiem. Kilka minut później otworzyłam z hukiem drzwi od
mieszkania. Rzuciłam w kąt torbę z książkami. Zatrzasnęłam
drzwi i pojechałam na cmentarz. W przyległej do niego kwiaciarni
zaopatrzyłam się w wiązankę i znicze. Później poszłam prosto
na grób rodziców. Zaczęłam mozolną pracę zwaną sprzątaniem.
Kiedy skończyłam usiadłam przed nagrobkiem. Nie wiedziałam
dlaczego, ale patrzyłam się bez większego sensu na tabliczki. Nie
wiem ile czasu tam spędziłam, ale wiedziałam, że jest już
ciemno, a brama jest zamknięta. Chciałam zadzwonić do Taylora
jednak brak zasięgu mi to uniemożliwił. Na wyświetlaczu widniała
północ. Muszę wracać, ale tak mi się nie chcę. Po chwili
usłyszałam głos.
-Co
ty tutaj robisz?-zapytał męski bardzo niski głos. Kiedy się
obróciłam ujrzałam...
świetny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej
OdpowiedzUsuń