Obserwatorzy ^^

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Rozdział 23

-Fabian. Ty go kochasz.-powiedział, a ja na ślepo upadłam na kanapę.
-Sama nie wiem-powiedziałam chowając twarz w dłoniach.
-Wiesz, że musisz dokonać między nami wyboru.-powiedział otulając mnie swoim ludzkim ciepłem.
-Wiem, ale chcę mieć was oboje przy sobie. Nie wybaczę sobie jak któremuś z was coś się stanie.
-Słuchaj mogę ułatwić ci wybór-stwierdził chłopak.
-Niby jak?
-Mój tata dostał propozycje pracy na Florydzie. Ja mam stamtąd propozycje uczęszczania do jednej z bardzo cenionych szkół.
-Fabian chcę wyjechać ty też. Cudownie jestem po prostu w koleinie z której nie ma dobrego wyjścia.
-Nie przejmuj się zawsze możesz zostać tutaj albo pojechać za mną dla ciebie to nie problem. Jesteś wampirem możesz wszystko.
-Jak ja wyjadę jest wielka histeria. Wy pod każdym względem jesteście inni.
-Wiem i doskonale rozumiem dlaczego się wahasz.
-Czy wy nie rozumiecie, że nie jestem gotowa na wybór i na związek z jednym.
-Cóż ja wyjeżdżam.-stwierdził. Po czym wstał, a kiedy trzasły za nim drzwi. Ja wybiegłam za nim. On się odwrócił, a ja tylko pocałowałam go namiętnie. Co we mnie wezbrało jeszcze większe uczucia do niego nie chciałam mu pozwolić tak po prostu odejść.
-Nie zapomnij o mnie.
-Czy to ma być pożegnanie na zawsze?-zapytał, a w jego słowach czułam ból.
-Nie wiem. Kiedyś jeszcze się spotkamy obiecuję ci to.
-Kiedy ja będę stary i brzydki?
-Przyjadę do ciebie z dwóch powodów albo oznajmię ci, że jestem szczęśliwa z Fabianem lub, że to ciebie kocham.
-Będę czekał-powiedział i zniknął. Nie wiedziałam, że tej całej scenie przygląda się wampir, którego kocham na swój dziwny sposób. Stałam sparaliżowana. Nie mogłam nic powiedzieć, a co dopiero się ruszyć. Jak ja mogłam tego nie wyczuć, a co gorsza nie zauważyć.
-Wszystko jasne.-stwierdził-Żegnaj Samanto.
-Co?
-Widziałem z jaką pasją go całowałaś nie jestem głupi.-powiedział, a z jego twarzy nie mogłam odczytać uczuć.-Myślalem, że nam się uda, ale skoro ty wolisz marnego człowieka niż mnie. Powinienem go zabić na samym początku...
-Tak kop leżącego po twarzy-powiedziałam.
-Przecież mogę go zabuić teraz jest na parkingu-powiedział i zniknął poszłam w jego ślady.

Czy on na prawdę musi być taki okrutny. Nigdy nie znałam go od tej strony? Co pominęłam? Co gorsza co wywołało we mnie zmianę? Czy na serio zawsze muszę tracić ukochane osoby? Nie teraz tak nie będzie nie stracę ich. Bynajmniej jego jest kompletnie bezbronną osobą. Nie będzie w stanie nawet mu zadać ciosu, który w najmniejszym stopniu go zaboli.

-Fabian! Nie, proszę!-powiedziałam łapiąc go za rękę, a do moich oczu napłynęły łzy.
-Nie wtrącaj się-powiedział i odepchnął mnie na tyle mocno, że upadłam.
-Fabian!-powiedziałam z naciskiem na każdą literę wyrazu.-Tego chcesz żebym cię znienawidziła na zawsze, bo zabiłeś go? Jeśli mnie naprawdę kochasz daj mu odejść, a mi święty spokój na jakiś czas.
-Kochanie na udowadnianie mojej miłości jest już za późno.
-Nie!-krzyknęłam tak, że echo rozbrzmiało po całym parkingu. Leżałam z nim na ziemi.-Tak bardzo mnie nienawidzisz czy jego?
-Was obu nienawidzę-powiedział damski głos. Podniosłam wzrok do góry zobaczyłam kobietę w czerni. Wyglądała jak czarownica.-Serio myślałaś, że Fabian cię kocha?
-Kim jesteś?-zapytałam zdezorientowana.
-Ostatnią osobą jaką zobaczysz żywą-powiedziała, a ja poszybowałam kilkanaście metrów dalej.
-Taylor! Nie!-powiedziałam i znalazłam się przed nim-To mnie chcecie nie jego!
-Uważałam cię za silniejszą, ale ty nie jesteś nawet w stanie go przemienić.
-Olgo zawsze ją przeceniałaś.-powiedział i zaczął ją całować z wytęsknieniem. Szybko przerzuciłam Taylora przez ramię i zaczełam biec.
-Dokąd to-powiedział Fabian łapiąc mnie za nadgarstek-Zabawa dopiero się zaczyna.
-Twój książę z bajki ciebie nie uratuję.-powiedziała kobieta.

W tym momencie usłyszałam słowa jakiegoś starego języka, ale nie wypowiadała ich tamta kobieta tylko jakiś mężczyzna. Nie zdążyłam zobaczyć jaki wiedziałam tylko, że on chcę nas z jakiegoś powodu chronić.

-Wsiadaj w samochód i wyjedź stąd-powiedziałam do Taylora.
-A co z tobą?
-Nic mi nie będzie nie martw się o mnie jesteś super przyjacielem. Kochanym, ale ułóż sobie życie be ze mnie. Uwierz mi tak będzie dla ciebie lepiej.

Powiedziałam i znowu znalazłam się w mieszkaniu. Moje mięśnie nie miały więcej siły utrzymywać pionowej postawy najnormalniej w świecie upadłam na posadzce i się rozkleiłam. Tak spędziłam prawię całą noc.

***Czwarta nad ranem***
Promienie zaczęły wchodzić nie śmiale do mojego mieszkania. Wstałam usiadłam przy biurku. "Nie mogę stracić walki ducha. Nie w tym decydującym momencie. Teraz wiem jedno nie kocham Fabiana to złudzenie, które zasiała w mojej głowie ta czarownica. Nie zobaczą więcej moich łez. Jak ja się cieszę, że nie pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć intymnie w 100 %. Wtedy to bolało by jeszcze mocniej"~pomyślałam. Wzięłam rzeczy weszłam pod prysznic. Z szafy wybrałam jakiś komplet ubrać. Założyłam go na siebie.

***Kilka godzin później***
Szłam pewnym krokiem w stronę mojego samochodu. Kiedy zobaczyłam stojącego obok Fabiana.

-Porozmawiajmy-powiedział.
-Nie mamy o czym.
-Wiem, że to za brzmi dziwnie, ale przez to zadanie zakochałem się w tobie, a ona mnie rzuciła.
-I co ja mam być teraz uradowana?!-noc nie odpowiedział-Posłuchaj nie jestem twoją laleczką. Nie kocham cię. Wręcz nienawidzę. Jak mogłeś mi to zrobić. Jesteś okropny.
-Wiem. Przepraszam-powiedział z wyraźnym utrapieniem.
-Twoje przepraszam nic tutaj nie pomoże.

Wskoczyłam do samochodu i z piskiem opon odjechałam. On jest skończonym dupkiem. Kilka minut później otworzyłam z hukiem drzwi od mieszkania. Rzuciłam w kąt torbę z książkami. Zatrzasnęłam drzwi i pojechałam na cmentarz. W przyległej do niego kwiaciarni zaopatrzyłam się w wiązankę i znicze. Później poszłam prosto na grób rodziców. Zaczęłam mozolną pracę zwaną sprzątaniem. Kiedy skończyłam usiadłam przed nagrobkiem. Nie wiedziałam dlaczego, ale patrzyłam się bez większego sensu na tabliczki. Nie wiem ile czasu tam spędziłam, ale wiedziałam, że jest już ciemno, a brama jest zamknięta. Chciałam zadzwonić do Taylora jednak brak zasięgu mi to uniemożliwił. Na wyświetlaczu widniała północ. Muszę wracać, ale tak mi się nie chcę. Po chwili usłyszałam głos.

-Co ty tutaj robisz?-zapytał męski bardzo niski głos. Kiedy się obróciłam ujrzałam...

2 komentarze: