Obserwatorzy ^^

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 24

-Co ty tutaj robisz?-zapytał męski bardzo niski głos. Kiedy się obróciłam ujrzałam zarys postaci skąpanej w cieniu wielkiego drzewa.
-Siedzę nie widać-odpowiedziałam-Kim ty w ogóle jesteś?
-Dowiesz się w swoim czasie.
-Możesz się chociaż pokazać, a nie stać jak dąb przy tym drzewie chowając się w cieniu.
-Nie.
-Zresztą co cię to interesuję. Weź stąd idź nie mam ochoty na towarzystwo nikogo, a szczególnie jakiegoś faceta.
-Przez Fabiana?
-Tak-powiedziałam i wtedy mnie olśniło-Czekaj skąd ty o tym wiesz? To ty jesteś tym, który gadał to zaklęcie.
-Nie jestem tylko czarownikiem posiadam cechy wampirów. Jedna różnica nie piję krwi tylko odżywiam się jak człowiek.
-Po co mnie ratujesz?
-Bo chcę żebyś żyła.
-A pomyślałeś, że ja tego nie chcę.

Powiedziałam i zniknęłam sprzed jego oczu. Nie miałam ochoty na jego towarzystwo zresztą nie chciałam żadnego towarzystwa. Zwinnie przeskoczyłam plot, a sekundę później wkładałam kluczyki do stacyjki. Wykonywane czynności przerwała mi karteczka, która wraz z naszyjnikiem wysiały na lusterku. Zignorowałam je ruszyłam wprost do mieszkania.

Trzydzieści minut po ożywiającym prysznicu. Otuliłam się puchatym ręcznikiem i otworzyłam kartkę.

"I tak wiem, że będziesz mnie pewnego dnia szukać. Jestem tego pewny. Co do wisiorka to taki prezent od de mnie. Dzięki nie mu będziesz wiedziała kto ma wrogie zamiary do ciebie. Oczywiście nie musisz mi wierzyć ani mnie słuchać. Zrobisz co będziesz chciała. Wiem jedno dla informacji o mnie zrobisz wszystko. Gdybyś coś chciała będę w miejscu dzisiejszego spotkania.
Ukryty w cieniu :)"

Nie wiem dlaczego, ale uśmiechnęłam się do kartki. Położyłam ją ładnie na półce. Poszłam ubrać się w jeansowe spodnie, czarne conversy, biało-kremową bluzkę, beżowy komin i czarną skórę.

Usiadłam przy biurku i zaczęłam nadrabiać zaległości. Spojrzałam na lampkę na, której wisiał naszyjnik. Patrzyłam się na niego przez chwilę. Jest piękny. Duży szafir obsadzony w około diamencikami do tego srebrny łańcuszek. Co mi tam założę go. Przełożyłam przez głowę łańcuszek i zanim zdążyłam się porządnie pożywić musiałam wychodzić do szkoły. Spakowałam szybko strój na w-f. Wampirzym tempem znalazłam się przy samochodzie. Wrzuciłam torbę na miejsce pasażera. Włączyłam wsteczny. Później jedynkę i wyjechałam z parkingu, a nie długo później znalazłam się na kolejnym miejscu zostawiania samochodów. Szybko wyszłam z auta. Zobaczyłam, że mój naszyjnik cudownie mieni się w słońcu.

-Sam poczekaj-krzyknęła, a raczej pisnęła swoim głosem Kate, która o dziwo została podwieziona przez Leo.
-Co tam?-powiedziałam z uśmiechem.
-Nic. Piękny naszyjnik.
-Dziękuje.
-Od kogo go dostałaś?-zapytała-Fabian czy Taylor?
-Żaden z nich.-powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-To kto?-zapytał podejrzliwie Leopold.
-A to już moja słodka tajemnica-powiedziałam i obróciłam się na pięcie.

Po czym z gracją poszłam na pierwszą lekcje. Wiedziałam, że oni stoją jak wryci. Myśleli, że będą musieli mnie pocieszać. Jednak wiedziałam, że dzisiaj coś mi popsuje humor i tak się stało. Zobaczyłam Olgę całującą się z Fabianem. Robi na złość pomyślałam i ruszyłam dalej z uśmiechem korytarzem. Lekcja godzina goniła kolejną. Kiedy usłyszałam dźwięk ostatniego dzwonka zamiast pójść na parking. Skierowałam się na trybuny przy szkolnym boisku. Rzuciłam torbę przy pierwszym rzędzie. Weszłam po ławkach na samą górę. Stanęłam przy poręczy i pozwoliłam moim włosom falować na wietrze. Zamknęłam oczy. Pozwoliłam moim zmartwieniom po prostu odfrunąć.

-Jednak go założyłaś-usłyszałam. Chciałam się odwrócić. Jednak jego ręka mnie powstrzymała-Nie odwracaj się, bo zniknę.
-Dziwne warunki stawiasz.
-Wiem, a ty je wypełniasz.
-Czemu mnie skoro ostatnio uratowałeś mnie?
-Czyli jednak chcesz żyć?-zapytał dziwnym jakby uradowanym, ale z nutką smutku głosem.
-Na razie tak. Muszę podręczyć tą całą Olgę.
-To jedyny powód.
-Nie. Czemu po prostu nie chodzisz do szkoły z postury wyglądasz na najwięcej dwudziestolatka.
-Skąd wiesz, że już do niej nie chodzę.

Wtedy nie wytrzymałam musiałam się odwrócić. Jednak nie zobaczyłam nic, czyste powietrze. Położyłam się na ławce. Włączyłam moją ulubioną piosenkę. Patrzyłam się na chmury, który były tak ulotne jak podmuch wiatru. Nie miałam na razie ochoty na powrót do domu. Jednak wiedziałam, że wszystko co piękne kiedyś się kończy.

***Dwie godziny później***
Pracowałam w domu nad projektem naukowym. Kiedy byłam maksymalnie skupiona usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je jednym ruchem. Nikogo nie było tylko na wycieraczce leżała karteczka.

"Kiedy przyjdziesz na cmentarz?
Ukryty w cieniu"

Jak on mnie denerwuję. Cisnęłam kartką do kosza. Po czym uruchomiłam laptopa. Wyszukałam dodatkowe informacje do projektu o kwasach. Zebrałam je w całość zredukowałam i gotowy tekst wydrukowałam. Ostatnie poprawki napisów przy muzyce i gotowe. Usiadłam wygodnie z wyciągniętymi nogami, a na kolanach umieściłam cud techniki. Zaczęłam sprawdzać serwisy społecznościowe. Miałam tylko jedno zaproszenie od osobnika o nazwie "Ukryty w cieniu".

"Ty nie masz co robić? ;D"-napisałam na czacie kiedy zobaczyłam, że jest dostępny.
"Nie. Odpowiesz na mój liścik? ;)"
"Nie chcę mi się nigdzie wychodzić. Po za tym nawet nie chciałeś mi się na oczy pokazać, a co dopiero mówić o spotkaniu twarzą w twarz."
"Czy nie sądzisz, że tak jest ciekawiej?"
"Nie wiem."
"A ja właśnie tak sądzę. Podoba ci się naszyjnik?"
"Tak. Zastanawia mnie jedno."
"Co takiego?"
"Jak się dostał do wnętrza mojego samochodu?"
"Dla chcącego nic trudnego."
"Muszę kończyć"-napisałam chociaż szczerze nie miałam nic lepszego do roboty.
"Dlaczego?"-napisał, jednak ja już wyszłam z tej strony.

Wzięłam do ręki telefon. Po dwóch sygnałach Kate odebrała.

-Co tam?-zapytała widocznie szczęśliwym głosem.
-Czy ty jesteś w związku z Leopoldem?
-Tak, a co?
-Nie nic tylko miałam takie podejrzenia. Szczęścia.
-Dobra ja kończę, bo jest właśnie u mnie.

Rozłączyła się. Ja tylko się uśmiechnęłam. Wzięłam z półki kluczę od domu. Zbiegłam po schodach. Kiedy wyszłam przed blok poczułam rześki zapach zbliżającej się nocy. Rozpuściłam włosy. Moim nogą pozwoliłam sama sobą kierować. Doszłam do supermarketu. Kupiłam wkłady do zniczy na cmentarz. Siła silniejsza od de mnie ciągnęła mnie w to miejsce. Poszłam okrężną drogą. Pochodziłam po moim ulubionym lesie. Po tym dopiero stanęłam przed bocznym wejściem na miejsce spoczynku ludzi. O dziwo nie było zamknięte. Drzwi się same przed de mną otworzyły. Co najmniej dziwne. Poszłam prosto na grób rodziców. Wyjęłam wypaloną już świeczkę. Usłyszałam za sobą szelest na, który nie zwróciłam większej uwagi. Podpaliłam knoty. Wyrzuciłam śmieci i skierowałam się do wyjścia.

-Już idziesz?-zapytał ten sam głos. Odwróciłam się. Znowu chował się w ciemności.
-Tak. Co mi po znajomości z osobnikiem, którego nie widziałam i nawet go nie znam?!
-Ale ratuję ci życie-stwierdził zbulwersowanym tonem.
-Nie mam na to dowodu.

Wtedy nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się w ...

3 komentarze: