-Co
ty tutaj robisz?-zapytał męski bardzo niski głos. Kiedy się
obróciłam ujrzałam zarys postaci skąpanej w cieniu wielkiego
drzewa.
-Siedzę
nie widać-odpowiedziałam-Kim ty w ogóle jesteś?
-Dowiesz
się w swoim czasie.
-Możesz
się chociaż pokazać, a nie stać jak dąb przy tym drzewie
chowając się w cieniu.
-Nie.
-Zresztą
co cię to interesuję. Weź stąd idź nie mam ochoty na towarzystwo
nikogo, a szczególnie jakiegoś faceta.
-Przez
Fabiana?
-Tak-powiedziałam
i wtedy mnie olśniło-Czekaj skąd ty o tym wiesz? To ty jesteś
tym, który gadał to zaklęcie.
-Nie
jestem tylko czarownikiem posiadam cechy wampirów. Jedna różnica
nie piję krwi tylko odżywiam się jak człowiek.
-Po
co mnie ratujesz?
-Bo
chcę żebyś żyła.
-A
pomyślałeś, że ja tego nie chcę.
Powiedziałam
i zniknęłam sprzed jego oczu. Nie miałam ochoty na jego
towarzystwo zresztą nie chciałam żadnego towarzystwa. Zwinnie
przeskoczyłam plot, a sekundę później wkładałam kluczyki do
stacyjki. Wykonywane czynności przerwała mi karteczka, która wraz
z naszyjnikiem wysiały na lusterku. Zignorowałam je ruszyłam
wprost do mieszkania.
Trzydzieści
minut po ożywiającym prysznicu. Otuliłam się puchatym ręcznikiem
i otworzyłam kartkę.
"I
tak wiem, że będziesz mnie pewnego dnia szukać. Jestem tego pewny.
Co do wisiorka to taki prezent od de mnie. Dzięki nie mu będziesz
wiedziała kto ma wrogie zamiary do ciebie. Oczywiście nie musisz mi
wierzyć ani mnie słuchać. Zrobisz co będziesz chciała. Wiem
jedno dla informacji o mnie zrobisz wszystko. Gdybyś coś chciała
będę w miejscu dzisiejszego spotkania.
Ukryty
w cieniu :)"
Nie
wiem dlaczego, ale uśmiechnęłam się do kartki. Położyłam ją
ładnie na półce. Poszłam ubrać się w jeansowe spodnie, czarne
conversy, biało-kremową bluzkę, beżowy komin i czarną skórę.Usiadłam przy biurku i zaczęłam nadrabiać zaległości. Spojrzałam na lampkę na, której wisiał naszyjnik. Patrzyłam się na niego przez chwilę. Jest piękny. Duży szafir obsadzony w około diamencikami do tego srebrny łańcuszek. Co mi tam założę go. Przełożyłam przez głowę łańcuszek i zanim zdążyłam się porządnie pożywić musiałam wychodzić do szkoły. Spakowałam szybko strój na w-f. Wampirzym tempem znalazłam się przy samochodzie. Wrzuciłam torbę na miejsce pasażera. Włączyłam wsteczny. Później jedynkę i wyjechałam z parkingu, a nie długo później znalazłam się na kolejnym miejscu zostawiania samochodów. Szybko wyszłam z auta. Zobaczyłam, że mój naszyjnik cudownie mieni się w słońcu.
-Sam
poczekaj-krzyknęła, a raczej pisnęła swoim głosem Kate, która o
dziwo została podwieziona przez Leo.
-Co
tam?-powiedziałam z uśmiechem.
-Nic.
Piękny naszyjnik.
-Dziękuje.
-Od
kogo go dostałaś?-zapytała-Fabian czy Taylor?
-Żaden
z nich.-powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-To
kto?-zapytał podejrzliwie Leopold.
-A
to już moja słodka tajemnica-powiedziałam i obróciłam się na
pięcie.
Po
czym z gracją poszłam na pierwszą lekcje. Wiedziałam, że oni
stoją jak wryci. Myśleli, że będą musieli mnie pocieszać.
Jednak wiedziałam, że dzisiaj coś mi popsuje humor i tak się
stało. Zobaczyłam Olgę całującą się z Fabianem. Robi na złość
pomyślałam i ruszyłam dalej z uśmiechem korytarzem. Lekcja
godzina goniła kolejną. Kiedy usłyszałam dźwięk ostatniego
dzwonka zamiast pójść na parking. Skierowałam się na trybuny
przy szkolnym boisku. Rzuciłam torbę przy pierwszym rzędzie.
Weszłam po ławkach na samą górę. Stanęłam przy poręczy i
pozwoliłam moim włosom falować na wietrze. Zamknęłam oczy.
Pozwoliłam moim zmartwieniom po prostu odfrunąć.
-Jednak
go założyłaś-usłyszałam. Chciałam się odwrócić. Jednak jego
ręka mnie powstrzymała-Nie odwracaj się, bo zniknę.
-Dziwne
warunki stawiasz.
-Wiem,
a ty je wypełniasz.
-Czemu
mnie skoro ostatnio uratowałeś mnie?
-Czyli
jednak chcesz żyć?-zapytał dziwnym jakby uradowanym, ale z nutką
smutku głosem.
-Na
razie tak. Muszę podręczyć tą całą Olgę.
-To
jedyny powód.
-Nie.
Czemu po prostu nie chodzisz do szkoły z postury wyglądasz na
najwięcej dwudziestolatka.
-Skąd
wiesz, że już do niej nie chodzę.
Wtedy
nie wytrzymałam musiałam się odwrócić. Jednak nie zobaczyłam
nic, czyste powietrze. Położyłam się na ławce. Włączyłam moją
ulubioną piosenkę. Patrzyłam się na chmury, który były tak
ulotne jak podmuch wiatru. Nie miałam na razie ochoty na powrót do
domu. Jednak wiedziałam, że wszystko co piękne kiedyś się
kończy.
***Dwie
godziny później***
Pracowałam
w domu nad projektem naukowym. Kiedy byłam maksymalnie skupiona
usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je jednym ruchem. Nikogo
nie było tylko na wycieraczce leżała karteczka.
"Kiedy
przyjdziesz na cmentarz?
Ukryty
w cieniu"
Jak
on mnie denerwuję. Cisnęłam kartką do kosza. Po czym uruchomiłam
laptopa. Wyszukałam dodatkowe informacje do projektu o kwasach.
Zebrałam je w całość zredukowałam i gotowy tekst wydrukowałam.
Ostatnie poprawki napisów przy muzyce i gotowe. Usiadłam wygodnie
z wyciągniętymi nogami, a na kolanach umieściłam cud techniki. Zaczęłam sprawdzać serwisy
społecznościowe. Miałam tylko jedno zaproszenie od osobnika o
nazwie "Ukryty w cieniu".
"Ty
nie masz co robić? ;D"-napisałam na czacie kiedy zobaczyłam,
że jest dostępny.
"Nie.
Odpowiesz na mój liścik? ;)"
"Nie
chcę mi się nigdzie wychodzić. Po za tym nawet nie chciałeś mi
się na oczy pokazać, a co dopiero mówić o spotkaniu twarzą w
twarz."
"Czy
nie sądzisz, że tak jest ciekawiej?"
"Nie
wiem."
"A
ja właśnie tak sądzę. Podoba ci się naszyjnik?"
"Tak.
Zastanawia mnie jedno."
"Co
takiego?"
"Jak
się dostał do wnętrza mojego samochodu?"
"Dla
chcącego nic trudnego."
"Muszę
kończyć"-napisałam chociaż szczerze nie miałam nic
lepszego do roboty.
"Dlaczego?"-napisał,
jednak ja już wyszłam z tej strony.
Wzięłam
do ręki telefon. Po dwóch sygnałach Kate odebrała.
-Co
tam?-zapytała widocznie szczęśliwym głosem.
-Czy
ty jesteś w związku z Leopoldem?
-Tak,
a co?
-Nie
nic tylko miałam takie podejrzenia. Szczęścia.
-Dobra
ja kończę, bo jest właśnie u mnie.
Rozłączyła
się. Ja tylko się uśmiechnęłam. Wzięłam z półki kluczę od
domu. Zbiegłam po schodach. Kiedy wyszłam przed blok poczułam
rześki zapach zbliżającej się nocy. Rozpuściłam włosy. Moim
nogą pozwoliłam sama sobą kierować. Doszłam do supermarketu.
Kupiłam wkłady do zniczy na cmentarz. Siła silniejsza od de mnie
ciągnęła mnie w to miejsce. Poszłam okrężną drogą.
Pochodziłam po moim ulubionym lesie. Po tym dopiero stanęłam przed
bocznym wejściem na miejsce spoczynku ludzi. O dziwo nie było
zamknięte. Drzwi się same przed de mną otworzyły. Co najmniej
dziwne. Poszłam prosto na grób rodziców. Wyjęłam wypaloną już świeczkę. Usłyszałam za sobą szelest na, który nie zwróciłam
większej uwagi. Podpaliłam knoty. Wyrzuciłam śmieci i skierowałam
się do wyjścia.
-Już
idziesz?-zapytał ten sam głos. Odwróciłam się. Znowu chował się
w ciemności.
-Tak.
Co mi po znajomości z osobnikiem, którego nie widziałam i nawet go
nie znam?!
-Ale
ratuję ci życie-stwierdził zbulwersowanym tonem.
-Nie
mam na to dowodu.
Wtedy
nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się w ...

Zawijasz kiece i lecisz pisać następny rozdział ALE JUŻ I BEZ DYSKUSJI ZE MNĄ!
OdpowiedzUsuńChciałoby się.
Usuńpodziwiam twoją wenę !
OdpowiedzUsuń