Wtedy
nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się w wielkiej sali
kinowej i pokazał mi na wielkim ekranie ile razu mi ratował życie.
Patrzyłam się, a wzrokiem wciąż szukałam mojego towarzysza.
Nigdzie go, jednak nie widziałam.
-Wystarczy!-krzyknęłam.
Zaczęłam się wspinać do wyjścia, a kiedy nacisnęłam klamkę
znalazłam się z powrotem na cmentarzu.
-Wierzysz?
-Zostaw
mnie.
Najnormalniej
w świecie uciekłam z cmentarza. Tyle powinnam mu zawdzięczać.
Owszem ratował mnie, a teraz myśli, że ja będę go słuchać
jakby był moim panem. Nie wydaję mi się. Zwinnie przeszłam przez
bramę. Nie obróciłam się nawet za siebie. Nie chciałam mieć z
nim więcej do czynienia. Z tego co wywnioskował chciał ze mnie
zrobić zwykła marionetkę. Wpadłam do domu jak tykająca bomba, a
na oknie zobaczyłam karteczkę z napisem "Przepraszam".
Nie chciałam na to patrzeć. O dziwo nie miałam nic zadane. Całą
noc spędziłam na czytaniu książki.
***Dziewiąta***
Zaczynała
się właśnie druga lekcja. Spojrzałam nie chętnie na salę. Po
czym weszłam do niej. Usiadłam w ostatniej ławce.
-Samanta!-usłyszałam
krzyk nauczycielki.
-Co?
-Masz
teraz iść na zaplecze ze mną.-wstałam i weszłam na miejsce.
Osobniczka za, którą się podawała tak naprawdę była to Olga.
-Czego
ty od de mnie chcesz?-krzyknęłam. Znalazłam się w innym
pomieszczeniu. Jakiejś starej szopie.
-Pragnę
tylko twojej śmierci-powiedziała, a cały pokój zapłonął.
-Co
ja ci takiego zrobiłam?
-Mój
ukochany Jeremiasz się przez ciebie się powiesił.
-No
widzisz nie chciał ciebie po mnie-powiedziałam. Co ją bardziej
rozgniewało.
-Nie
denerwuj mnie jeszcze bardziej.
-Posłuchaj,
wiem co teraz czujesz osoba, którą kocham jest z tobą i nic do
tego nie mam. Mi również złamałaś serce. Druga wyjechała dla
własnego bezpieczeństwa. Ty mnie dalej niszczysz. Nawet nie wiesz
co ja czuję.
-Jakoś
po tobie tego nie widać-stwierdziła dobitnie.
-Bo
tego nie pokazuję nienawidzę kiedy ktoś się na de mną użala.
-Poczekaj
skąd masz ten wisiorek.-powiedziała.
-Dostałam
od znajomego.
-Jedynie
kto go posiadał to Nathan. Jest jedynym najstarszym.
-Zgadza
się-powiedział i wyszedł zza filaru.
-To
ty-powiedziałam i aż się zakrztusiłam był to chłopak, którego
spotykałam nawet za ludzkiego życia. Do tego ostatnio stał się
bardzo przystojny. Jego brązowe dłuższe włosy idealnie
podkreślały wyraziste rysy twarzy. Para oczu o kolorze ciepłego
brązu. Muskularna budowa i do tego jeden z najlepszych uczniów.
-Olga
masz ją zostawić.
-Bo
co ty mi tak każesz?-zapytała ze zbulwersowaniem.
-Nathan
zostaw ją! Olga nie!-krzyknęłam, ale było już za późno.
Rozpętało się istne piekło. Nie miałam dokąd uciec z każdej
strony był ogień.
Po
raz pierwszy w życiu czułam się jak w uwięzi. Nie mogłam pomóc
żadnych ze stron. Nawet ucieczka nie wchodziła w grę.
-Aaaaa!-krzyknęłam
na całe gardło.
-Czego?!-odpowiedzieli
oboje.
-Jesteście
żałośni. Ty nie potrafiłeś mi pokazać twarzy, a ona ukradła mi
chłopaka, a teraz jeszcze się bijecie.-niedługo potem poleciało
kolejne zaklęcie tylko w moją stronę, a ja znalazłam się w
jakimś strasznym pokoju.
-Lepiej?-zapytał
stojąc przy oknie.
-Nie.
Gdzie ja jestem?
-W
bezpiecznym miejscu. Nikt cię tutaj nie skrzywdzi.
-Ja
nie chcę tu być.
-I
tak się stąd nie wydostaniesz.-stwierdził z rozbawieniem.
-Masz
mnie wypuścić i to już.
-Nieee...-odpowiedział.
Wybiegłam
z pokoju. Nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się z powrotem
w szkole. Życie tam jakby zwolniło i teraz dopiero nabierało
tempa. Dziwne. Jeszcze dziwniejszy był wzrok Nathana, który znalazł
się za oknem. Mierzył mnie spojrzeniem, które matka posyła
nieposłusznemu dziecku. Odwróciłam czym prędzej wzrok. Poczułam
jak wibruję mój telefon. Wiedziałam, że zbliża się długi
weekend. Czas odwiedzić Taylora. Wyciągnęłam urządzenie z
kieszeni. Spojrzałam na imię osoby, która napisała.
"Zadzwoń
do mnie jak tylko będziesz mogła. ;*
Taylor"
Uśmiechnęłam
się do siebie.
-Samanta
czy ty trzymasz w ręce telefon?-zapytała nauczycielka.
-Tak
i co w związku z tym-zapytałam.
-Jest
lekcja. Masz zakaz korzystania z telefonu.
-Hmmm...
Ja z niego nie korzystam tylko sprawdzam wiadomości.
-Telefon
do pudełka.
-To
jest moja prywatna rzecz nie ma prawa pani go skonfiskować...
-Ależ
mam-odpowiedziała wkurzona.
-Nieee.
Niech pani sprawdzi przepisy.-wtedy rozbrzmiał dzwonek.
-Masz
szczęście.
Wzięłam
szybko rzeczy. Telefon znowu miałam w ręce. Szybko przerzuciłam
torbę przez ramię. Wybrałam numer, który znałam już na pamięć.
-Hej.-powiedział
po dwóch sygnałach.
-Dostałam
wiadomość o czym chciałeś rozmawiać i to w dodatku tak
pilnie?-powiedziałam podchodząc do swojej szafki.
-Nie
mów, że próbowali ci zabrać telefon.-powiedział z rozbawieniem.
-Ciebie
to bawi?
-Tak.
Słuchaj co planujesz na długi weekend?
-A
to o to ci chodziło?-zapytałam uśmiechając się sama do siebie.
-Sam
nie uwierzysz ...-wykrzyczała Kate, a ja uciszyłam ją palcem i
trzasnęłam dżwiczkami.
-Posłuchaj
mam wolny dom na weekend. Moi rodzice lecą na Hawaje.
-I
chcesz żebym do ciebie przyjechała?
-Właściwie
to tak.-powiedział dziwnym głosem.
-Czemu
się rumienisz?
-Wcale
nie i skąd to wiesz nie widzisz mnie.
-Taylor
znam cię jak nikt inny. Nie okłamuj mnie.
-Dobra.
Mam do ciebie kilka planów, ale przyjedź proszę.
-Słuchaj
mam jeszcze dwie lekcje i to w-f. Powiem, że jestem niedysponowana i
przyjadę najszybciej jak się da. Szykuj się-powiedziałam
ponętnie.
-Ty
mnie doprowadzisz do szaleństwa.
-Wiem.-rozłączyłam
się doszłam właśnie do pokoju w-f.-Proszę pana.
-Słucham
cię mój asie sportowy.-zapytał z uśmiechem. Teraz dopiero
dostrzegłam, że jest niezwykle przystojnym nauczycielem dopiero po
studiach.
-Mogę
dzisiaj nie ćwiczyć. Nadszedł co miesięczny problem kobiet.
-Jasne.
Leć do domu. Zaraz wypiszę ci zwolnienie.
-Dziękuje-powiedziałam
i posłałam mu olśniewający uśmiech.
Dostałam
świstek, który pokazałam ochroniarzowi. Nie miałam problemów z
wyjściem z budynku. Szybko dotarłam do mojego domu. Kiedy
skończyłam się pakować zeszłam do auta. Wrzuciłam dwie torby do
bagażnika. Kiedy go zamknęłam. Ujrzałam Nathana. O mało nie
wypuściłam podręcznej torebki.
-Nie
powinnaś jechać-stwierdził.
-Bo
co ty mi tak mówisz.
-On
ma co do ciebie fikuśne myśli.
-No
i co z tego?
-On
je spełni, a ty mu ulegniesz.
-A
pomyślałeś o tym, że ja to chcę-powiedziałam otwierając
drzwiczki. Wrzuciłam tam torebkę.
-Wcale
nie.
-Skąd
ty możesz to wiedzieć?-zapytałam stając z nim twarzą w twarz.
-Ty
go nie kochasz.
-Jesteś
tego pewny? Twoim zdaniem kogo kocham?
-Mnie.
-Jesteś
śmieszny-powiedziałam i odwróciłam się aby wsiąść do auta.
Jednak on złapał mnie za nadgarstek i chciał mnie pocałować.
Jednak ja z całej siły zdzieliłam go w twarz.
-Za
co to?-zapytał zdezorientowany.
-Twoje
zaklęcia na mnie nie działają.
-Bo
ich nie używałem-powiedział ocierając krew.
-Jesteś
żałosny. Ja cię nie kocham. Zrozum to.
-Jeśli
tak to zerwij naszyjnik-powiedział, a ja....
naprawdę zabić cie to mało :) mogłaś dokończyć zdanie !
OdpowiedzUsuńnext natychmiast :)
OdpowiedzUsuńA ja...chcesz bym zawału dostała ?!
OdpowiedzUsuń