Obserwatorzy ^^

czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 25

Wtedy nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się w wielkiej sali kinowej i pokazał mi na wielkim ekranie ile razu mi ratował życie. Patrzyłam się, a wzrokiem wciąż szukałam mojego towarzysza. Nigdzie go, jednak nie widziałam.

-Wystarczy!-krzyknęłam. Zaczęłam się wspinać do wyjścia, a kiedy nacisnęłam klamkę znalazłam się z powrotem na cmentarzu.
-Wierzysz?
-Zostaw mnie.

Najnormalniej w świecie uciekłam z cmentarza. Tyle powinnam mu zawdzięczać. Owszem ratował mnie, a teraz myśli, że ja będę go słuchać jakby był moim panem. Nie wydaję mi się. Zwinnie przeszłam przez bramę. Nie obróciłam się nawet za siebie. Nie chciałam mieć z nim więcej do czynienia. Z tego co wywnioskował chciał ze mnie zrobić zwykła marionetkę. Wpadłam do domu jak tykająca bomba, a na oknie zobaczyłam karteczkę z napisem "Przepraszam". Nie chciałam na to patrzeć. O dziwo nie miałam nic zadane. Całą noc spędziłam na czytaniu książki.


***Dziewiąta***
Zaczynała się właśnie druga lekcja. Spojrzałam nie chętnie na salę. Po czym weszłam do niej. Usiadłam w ostatniej ławce.

-Samanta!-usłyszałam krzyk nauczycielki.
-Co?
-Masz teraz iść na zaplecze ze mną.-wstałam i weszłam na miejsce. Osobniczka za, którą się podawała tak naprawdę była to Olga.
-Czego ty od de mnie chcesz?-krzyknęłam. Znalazłam się w innym pomieszczeniu. Jakiejś starej szopie.
-Pragnę tylko twojej śmierci-powiedziała, a cały pokój zapłonął.
-Co ja ci takiego zrobiłam?
-Mój ukochany Jeremiasz się przez ciebie się powiesił.
-No widzisz nie chciał ciebie po mnie-powiedziałam. Co ją bardziej rozgniewało.
-Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej.
-Posłuchaj, wiem co teraz czujesz osoba, którą kocham jest z tobą i nic do tego nie mam. Mi również złamałaś serce. Druga wyjechała dla własnego bezpieczeństwa. Ty mnie dalej niszczysz. Nawet nie wiesz co ja czuję.
-Jakoś po tobie tego nie widać-stwierdziła dobitnie.
-Bo tego nie pokazuję nienawidzę kiedy ktoś się na de mną użala.
-Poczekaj skąd masz ten wisiorek.-powiedziała.
-Dostałam od znajomego.
-Jedynie kto go posiadał to Nathan. Jest jedynym najstarszym.
-Zgadza się-powiedział i wyszedł zza filaru.
-To ty-powiedziałam i aż się zakrztusiłam był to chłopak, którego spotykałam nawet za ludzkiego życia. Do tego ostatnio stał się bardzo przystojny. Jego brązowe dłuższe włosy idealnie podkreślały wyraziste rysy twarzy. Para oczu o kolorze ciepłego brązu. Muskularna budowa i do tego jeden z najlepszych uczniów.
-Olga masz ją zostawić.
-Bo co ty mi tak każesz?-zapytała ze zbulwersowaniem.
-Nathan zostaw ją! Olga nie!-krzyknęłam, ale było już za późno. Rozpętało się istne piekło. Nie miałam dokąd uciec z każdej strony był ogień.

Po raz pierwszy w życiu czułam się jak w uwięzi. Nie mogłam pomóc żadnych ze stron. Nawet ucieczka nie wchodziła w grę.

-Aaaaa!-krzyknęłam na całe gardło.
-Czego?!-odpowiedzieli oboje.
-Jesteście żałośni. Ty nie potrafiłeś mi pokazać twarzy, a ona ukradła mi chłopaka, a teraz jeszcze się bijecie.-niedługo potem poleciało kolejne zaklęcie tylko w moją stronę, a ja znalazłam się w jakimś strasznym pokoju.
-Lepiej?-zapytał stojąc przy oknie.
-Nie. Gdzie ja jestem?
-W bezpiecznym miejscu. Nikt cię tutaj nie skrzywdzi.
-Ja nie chcę tu być.
-I tak się stąd nie wydostaniesz.-stwierdził z rozbawieniem.
-Masz mnie wypuścić i to już.
-Nieee...-odpowiedział.

Wybiegłam z pokoju. Nie wiem jak to się stało, ale znalazłam się z powrotem w szkole. Życie tam jakby zwolniło i teraz dopiero nabierało tempa. Dziwne. Jeszcze dziwniejszy był wzrok Nathana, który znalazł się za oknem. Mierzył mnie spojrzeniem, które matka posyła nieposłusznemu dziecku. Odwróciłam czym prędzej wzrok. Poczułam jak wibruję mój telefon. Wiedziałam, że zbliża się długi weekend. Czas odwiedzić Taylora. Wyciągnęłam urządzenie z kieszeni. Spojrzałam na imię osoby, która napisała.

"Zadzwoń do mnie jak tylko będziesz mogła. ;*
Taylor"

Uśmiechnęłam się do siebie.

-Samanta czy ty trzymasz w ręce telefon?-zapytała nauczycielka.
-Tak i co w związku z tym-zapytałam.
-Jest lekcja. Masz zakaz korzystania z telefonu.
-Hmmm... Ja z niego nie korzystam tylko sprawdzam wiadomości.
-Telefon do pudełka.
-To jest moja prywatna rzecz nie ma prawa pani go skonfiskować...
-Ależ mam-odpowiedziała wkurzona.
-Nieee. Niech pani sprawdzi przepisy.-wtedy rozbrzmiał dzwonek.
-Masz szczęście.

Wzięłam szybko rzeczy. Telefon znowu miałam w ręce. Szybko przerzuciłam torbę przez ramię. Wybrałam numer, który znałam już na pamięć.

-Hej.-powiedział po dwóch sygnałach.
-Dostałam wiadomość o czym chciałeś rozmawiać i to w dodatku tak pilnie?-powiedziałam podchodząc do swojej szafki.
-Nie mów, że próbowali ci zabrać telefon.-powiedział z rozbawieniem.
-Ciebie to bawi?
-Tak. Słuchaj co planujesz na długi weekend?
-A to o to ci chodziło?-zapytałam uśmiechając się sama do siebie.
-Sam nie uwierzysz ...-wykrzyczała Kate, a ja uciszyłam ją palcem i trzasnęłam dżwiczkami.
-Posłuchaj mam wolny dom na weekend. Moi rodzice lecą na Hawaje.
-I chcesz żebym do ciebie przyjechała?
-Właściwie to tak.-powiedział dziwnym głosem.
-Czemu się rumienisz?
-Wcale nie i skąd to wiesz nie widzisz mnie.
-Taylor znam cię jak nikt inny. Nie okłamuj mnie.
-Dobra. Mam do ciebie kilka planów, ale przyjedź proszę.
-Słuchaj mam jeszcze dwie lekcje i to w-f. Powiem, że jestem niedysponowana i przyjadę najszybciej jak się da. Szykuj się-powiedziałam ponętnie.
-Ty mnie doprowadzisz do szaleństwa.
-Wiem.-rozłączyłam się doszłam właśnie do pokoju w-f.-Proszę pana.
-Słucham cię mój asie sportowy.-zapytał z uśmiechem. Teraz dopiero dostrzegłam, że jest niezwykle przystojnym nauczycielem dopiero po studiach.
-Mogę dzisiaj nie ćwiczyć. Nadszedł co miesięczny problem kobiet.
-Jasne. Leć do domu. Zaraz wypiszę ci zwolnienie.
-Dziękuje-powiedziałam i posłałam mu olśniewający uśmiech.

Dostałam świstek, który pokazałam ochroniarzowi. Nie miałam problemów z wyjściem z budynku. Szybko dotarłam do mojego domu. Kiedy skończyłam się pakować zeszłam do auta. Wrzuciłam dwie torby do bagażnika. Kiedy go zamknęłam. Ujrzałam Nathana. O mało nie wypuściłam podręcznej torebki.

-Nie powinnaś jechać-stwierdził.
-Bo co ty mi tak mówisz.
-On ma co do ciebie fikuśne myśli.
-No i co z tego?
-On je spełni, a ty mu ulegniesz.
-A pomyślałeś o tym, że ja to chcę-powiedziałam otwierając drzwiczki. Wrzuciłam tam torebkę.
-Wcale nie.
-Skąd ty możesz to wiedzieć?-zapytałam stając z nim twarzą w twarz.
-Ty go nie kochasz.
-Jesteś tego pewny? Twoim zdaniem kogo kocham?
-Mnie.
-Jesteś śmieszny-powiedziałam i odwróciłam się aby wsiąść do auta. Jednak on złapał mnie za nadgarstek i chciał mnie pocałować. Jednak ja z całej siły zdzieliłam go w twarz.
-Za co to?-zapytał zdezorientowany.
-Twoje zaklęcia na mnie nie działają.
-Bo ich nie używałem-powiedział ocierając krew.
-Jesteś żałosny. Ja cię nie kocham. Zrozum to.
-Jeśli tak to zerwij naszyjnik-powiedział, a ja....

3 komentarze: