-Fabian ja podjęłam decyzje. Wybieram Taylora.-kopnął w krzesło.
-Czyli dla mnie nie ma nadziei?
-Jest. Ja do was obu czuję coś i muszę sprawdzić do którego jest prawdziwe.
-Pamiętaj zawsze jesteś tutaj mile widziana. Ten dom jest także twoim. Będzie mnie ranić patrzenie na ciebie z nim, ale cóż trudno może kiedyś zgłębisz moja prawdziwe uczucia.
-Przepraszam-powiedziałam i wyszłam.
Było mi ciężko na sercu za to jak potraktowałam Fabiana. Jednak wiedziałam, że jak nie zranię jednego to nie będę w stanie iść na przód. Wybrałam numer do Taylora.
-Hej-powiedziałam nim zdążył coś powiedzieć.
-Cześć. Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
-Wiesz sama nie wiem, ale wiem jedno wybrałam ciebie, a nie Fabiana.
-Serio?
-Tak.
-Może spotkamy się w parku niedaleko twojego domu?
-Jasne. Czemu nie.
-To widzimy się za pięć minut.-powiedział z dzikim entuzjazmem.
Oczywiście byłam przed nim kilka długich chwil przed nim. Usiadłam na ławce, która była pokryta cieniem. Teraz dotarły do mnie myśli, że może popełniłam błąd z wyborem. Co ja tak naprawdę mam w spólnego z tą istotą ludzką. On nie jest mi w stanie zapewnić bezpieczeństwa. Nagle poczułam, że ktoś zasłania mi oczy.
-Taylor?
-Zgadłaś-powiedział muskając ucho powietrzem wypuszczanym z ust.
-Tylko na ciebie czekałam.
-Zawiódłbym się jak byś czekała na jeszcze kogoś.-powiedział z udawanym smutkiem.
-Wiem. Nie martw się teraz jestem 100% wolna.
-Dobrze wiedzieć.-ja tylko w odpowiedzi uśmiechnęłam się szczerze.
Zaczęła się błaha rozmowa na temat tak naprawdę nijaki. Z jego przyjściem moje obawy nad wyborem odpłynęły w siną dal. Nie było po nich nawet cienia. Przy nim było mi tak dobrze. Czułam, że żyję jak normalna nastolatka. Od kilku lat poczułam się bardziej ludzka niż kiedykolwiek.
-Zgodziłabyś się jakbym zaoferował ci jutro podwózkę do szkoły?
-Oczywiście, dlaczego nie.
-Będę u ciebie o 7:30.
Powiedział i poszedł w swoją stronę do domu. Ja zrobiłam to samo. Podczas rozmowy wymieniliśmy się numerami telefonu. Zdążyłam otworzyć drzwi, a dostałam sms. "Hej. Mam nadzieję, że szczęśliwie dotarłaś do domu" bez zastanowienia odpisałam "Hej. Tak. Bardziej martw się o siebie niż o mnie. Czyżbyś się stęsknił?". Po kilku sekundach dostałam odpowiedzieć "Za tobą zawsze i wszędzie o każdej porze dnia i nocy". Uśmiechnęłam się do wyświetlacza i wstukałam "Mój Romeo". Po tym poszłam na górę i zostawiając telefon na górze. Wskoczyłam w krótkie spodenki koloru granatowego, czarną bokserkę oraz brązowe tenisówki. Bez chwili wahania wybiegłam z domu. Skierowałam się do lasu. Nie wiem ile trenowałam, ale w końcu usiadłam, a raczej położyłam się na polonie pełnej śpiących kwiatów. Kiedy zamknęłam oczy by dać sobie kilka chwil magicznego ukojenia. Usłyszałam szmery, a chwilę później byłam nie przytomna.
Ocknęłam się w jakimś opuszczonym magazynie. Nie mogłam w pierwszym momencie zobaczyć napastników, ponieważ światło lamp jarzeniowych oślepiało mnie. Po kilku sekundach ujrzałam rozbawioną twarz Leopolda i jego kolegów ze szkolnej ławy z którymi jak widać utrzymuję kontakt od 150 lat.
-Stajesz się nie ostrożna Samanto.-powiedział dotykając mojej twarzy. Niestety nie mogłam się mu wyrwać, ponieważ byłam przygwożdżona do ściany drewnianymi kajdankami.
-Czego znowu od de mnie chcesz?
-Tego czego chciałem na samym początku.
-Są inne sposoby na zdobycie dziewczyny.
-Wiem, ale ten jest bardziej radykalny.
-Nie sądzę.
-A ja tak. W życiu nie dałabyś mi się zaprosić na spacer ani na nic. Nie masz pojęcia ile czasu cię próbowałem odnaleźć, a teraz gdy już przyjechałaś kompletnie cię nie interesuję.
-Masz całkowitą rację. Być może jakbyś mnie przeprosił za całą krzywdę, którą mi wyrządziłeś bym ci wybaczyła.
-Przepraszam cię.
-Teraz już na to za późno.
-To sobie tutaj umrzesz.
-Możesz mnie nawet zakopać żywcem i tak tym nic nie osiągniesz.
Wtedy drzwi otworzyły się efektownie i uderzyły z impetem o ścianę w progu stał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz