-Samanto zostaw go!-usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się i ujrzałam Leopolda teraz znanego pod imieniem Marcin uczęszczał do drugiej klasy liceum.
-Kim ty jesteś żeby mi rozkazywać!-powiedziałam nieźle wkurzona.
-Jak byś zapomniała jesteśmy razem.-powiedział i zaczął się do mnie zbliżać. Trzasnęłam drzwiczkami od szafki. Znowu się odwróciłam nasze twarze dzieliły centymetry. Wiedziałam, że chcę mnie pocałować. Zrobiłam unik i pchnęłam jego głowę na szafki.
-Jak byś zapomniał byliśmy razem, ale to dawno i nie prawda.
-Pożałujesz tego!-wydarł się na cały korytarz.
-Nie to ty tego pożałujesz twoje groźby na mnie nie robią wrażenia. Radzę ci nie wchodzić mi w drogę, bo pożałujesz.
Powiedziałam i pełna gracji odeszłam od niego. Dogoniła mnie jakaś dziewczyna.
-Jak mogłaś tak potraktować najładniejsze ciacho w szkole.
-Normalnie.
-Sprowadziłaś na siebie gniew wszystkich dziewczyn.-odwróciłam się do niej. Miałam jej dość. Postanowiłam użyć na niej mocy hipnotyzowania.
-Teraz idź sobie stąd i się zamknij.
Powiedziałam i odeszła. Kiedy szłam korytarzem do pracowni chemicznej czułam na sobie wzrok każdego. Ciągle jakiś bufon podbiegał do mnie z jakimiś chorymi pytaniami. Nawet kilku poprosiło mnie o chodzenie. Zaczął się tak zwany amok na mnie, bo olałam największe ciacho w szkole. Nie wiem co w im było takiego szczególnego. Po za tym, że jest wampirem. Kiedy weszłam do klasy wszystkie dziewczyny siedziały już razem. Usiadłam w ostatniej ławce. Zdążyłam zająć miejsce, a do klasy wszedł jakiś chłopak ze świtą. Ubrany był jak bad boy za pięć złoty.
-Ej laska to nasze miejsce-podniosłam wzrok z nad książki.
-Co ty do mnie mówisz?
-Tak.
-Wiesz nie zauważyłam nigdzie podpisu, że tutaj siedzi idiota.
-Zawalczmy o to miejsce. Co powiesz na siłowanie się na rękę?
-Okey.-zgodziłam się bez wahania.
Zdjął skórzaną kurtkę. Zobaczyłam jego wielkie mięśnie. Sama też je posiadałam choć jestem dziewczyną to wiedziałam, że muszę trenować. Sama też chodziłam na 'siłownie', która w moim przypadku polegała na rzucaniu drzewami po lesie.
-Jak tam twoje sterydowe mięśnie?
-Stul twarz!
-Jak przegrasz z dziewczyną będzie obciach-powiedziałam ustawiając jak najwygodniej rękę do siłowania.
Złapał mnie za rękę. Ja nawet nie musiałam się wysilać. Kiedy on się pocił i męczył ja siedziałam spokojnie ze znudzoną twarzą. Nawet nie zauważyłam jak do sali. Wtedy go położyłam jednym szarpnięciem.
-Samanta Celson.
-Tak?-zapytałam.
-Klasa to nie miejsce dla popisywania się siłą. Podejdź.
Wstałam z krzesła i poszłam w jego kierunku. On tylko wskazał mi zadania.
-Karna praca domowa czy mam je rozwiązać na tablicy?
-W domu.
Kiedy rozdźwięczał dzwonek nikt nie wszedł już do klasy. Siedzę sama. Po tej myśli odetchnęłam z ulgą i przy sprawdzaniu obecności zabrałam się za robienie dodatkowych zadań. Jednak moją ulgę przerwała wiadomość, że jeden uczeń nie skończył się jeszcze sprowadzać do Nowego Yorku. Nawet nie zauważyłam jak minęła mi lekcja. Kiedy wszyscy wyszli z pracowni. Ja postanowiłam podejść do profesora.
-Skończyłam zadania mogę je teraz zostawić?
-Tak. Poczekaj sprawdzenie ich zajmie chwilę. -Wziął zeszyt i po sekundzie dodał-Robisz wszystko bezbłędnie-też mi nowość pomyślałam-Chcesz mieć szóstkę z chemii?
-Jasne, że tak-powiedziałam z większym entuzjazmem.
-Więc masz tutaj spis książek uzupełniających.
-Dziękuje-powiedziałam i skierowałam się do wyjścia.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
Następna była fizyka na której odbył się sprawdzian z kompetencji. Łatwizna. Niestety nieubłaganie zbliżał się lunch.Najgorsza pora dnia w tym budynku. Na szczęście tym razem moim ratunkiem stała się biblioteka, a dzisiaj na szczęście jest czwartek. Zadzwonił dzwonek. Pierwsze co zrobiłam to skierowanie się do toalety. Kiedy byłam już zamknięta w kabinie . Usłyszałam głoś jakiś dziewczyn.
-Widziałaś tą całą Samantę?
-Przez nią już żaden chłopak się za nami nie ogląda.
-Nienawidzę tej szmaty-otworzyłam efektywnie drzwi i wyszłam pewnym krokiem.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy ty mnie nazwałaś szmatą?-powiedziałam łapiąc ją za ramiona. Ona tylko pokiwała głową bezwładnie głową.-Więc posłuchaj mnie złotko jeszcze raz z twoich ust usłyszą jeszcze jedno złe słowo na mnie to cię zniszczę jak babkę z piasku.
Powiedziałam po czym podniosłam moją torbę z ziemi i wyszłam. Kiedy kierowałam się do biblioteki do której jedyna droga prowadziła przez stołówkę. Wchodząc do pomieszczenia gdzie spożywa się lunch wpadłam na Leopolda.
-Proszę, proszę znowu się spotykamy-powiedział i obszedł mnie dookoła.
-Uwierz mi to nie są wcale miłe spotkania kotku-powiedziałam z szczególnym naciskiem na ostatnie słowo.
-Nie rób scen i tak wszyscy tutaj wiedzą, że będziesz znowu moja.-zrobiłam prosty chwyt, który powalił go na podłogę.
-Jesteś zbyt pewny siebie.
-Ty też.
-Ja się z tym urodziłam, więc morda w ziemię i kiełkuj!
-Co innego mówiłaś kiedy byłaś ze mną w...
-Wyjdźmy!
Poszedł za mną. Zatrzymałam się w przy szkolnym lesie. Po raz pierwszy od długiego czasu użyłam wampirzych możliwości. W mgnieniu oka złapałam gałąź w kształcie kołka. Cisnęłam w przeciwnika bez zastanowienia dostał w nogę. Przygwoździłam go do drzewa.
-Posłuchaj mnie! Masz się od de mnie odwalić. To co było kiedyś to istna przeszłość. Radzę ci odpuścić jeśli nie chcesz stracić swojego życia.
Po chwili wampirzego biegu. Przez tego nie elokwentnego idiotę nie zdążyłam iść do biblioteki. Szybko pobiegłam ludzkim tempem do pracowni matematycznej. Następny test z kompetencji genialnie. Po 15 minutach oddałam arkusz.
-Już napisałaś?
-Tak-powiedziałam i podałam jej kartkę.
-Samanta!-krzyknęła po 5 minutach-Masz 100% z testu.
Ja tylko się uśmiechnęłam.
Następnego dnia po szkole. Jechałam ulicami w stronę mojego azylu zwanym domem. W bagażniku miałam z 15 książek rozszerzające kompetencje ucznia. Kiedy zaparkowałam samochód pod domem. Zaczęłam układać je na jedną stertę. Za sobą usłyszałam:
-Może pomóc?-odwróciłam się i ujrzałam...
Jeeest! Wiedziałam że to był Leopold ^^
OdpowiedzUsuńA teraz? Znowu on? A może inny koleś :D
Następna notko.... już lecę :D
Ka-chan
Tym razem nie trafiłaś! ;P
Usuń